 |
wkurwienie wychodzi mi naturalnie, zadowolenie czasem bardziej wymuszam. tak samo wymuszam czasem łzy.
|
|
 |
nadzieja? mieć ją, czy pozostawić komuś innemu? kurwa wychodzę z założenia, że i tak nie wyjdzie a przecież wszytsko jest możliwe. nie mieć nadziei i byc przygotowanym na wszytsko?
|
|
 |
siedzialam i patrzylam w niebo. bylo takie błękitne. chyba pierwszy raz zobaczyłam i poczułam piękno świata. bylo tak pięknie, beztrosko
|
|
 |
kurwa.. jak straszne jest oszukiwanie innych. robienie z siebie kogoś kim w ogole nie jestesmy.
|
|
 |
To wszystko chuja warte, jeśli fundamenty gniją. Za własne błędy nie obarczaj innych winą!
|
|
 |
znów wszystko prysło, rzucamy puste słowa zerkam do butli, mówisz, że czas bym przystopował.
|
|
 |
dławię się przenikającą mnie tęsknotą. ze łzami w oczach spoglądam na nasze wspólne zdjęcie stojące na moim parapecie, dopijam jeżynową herbatę, w Twojej bluzie i ze łzami w oczach kładę się na łóżko. tylko kilka rzeczy przypomina mi o tym, że kiedykolwiek byłeś w tym mieszkaniu, że leżałeś w tym samym miejscu co ja, że ściany upijały się Twoim głosem, a ja siedziałam na krześle wpatrzona w czekoladowe tęczówki, uderzające mnie swoim niesamowitym blaskiem.
|
|
 |
przy kolegach zgrywał twardziela, skurwiela bez uczuć, człowieka chorego na znieczulicę. dla mnie nie było to istotne, bo gdy byliśmy sami wszystko zmieniało się w mgnieniu oka. mówił o miłości. dużo i często. przytulał mnie jak nikt inny wcześniej. potrafił płakać. nie raz błagał mnie o przebaczenie. całował mnie tak, że motylki rozpierdalały mi żołądek. ofiarował poczucie bezpieczeństwa. mordował swoim nieziemskim uśmiechem. wtedy byłam jego księżniczką, skarbem, którego rozpieszczał najmocniej jak się dało. narkotyki? nie wymawiał przy mnie nawet tego słowa. liczyłam się tylko ja, nikt inny.
|
|
 |
kochała go, bez wzajemności, ale mocno, chorowała z miłości. wieczorami leżała samotnie w swoim za małym łóżku i wyklinała na cały świat. nazywała się naiwną idiotką, często płakała na szkolnym korytarzu, a on nawet nie spojrzał. marzyła o tym, by obdarował ją uśmiechem, ale nie chichotem, słyszalnym za jej plecami. wiedział, że ona go kocha, drwił sobie. prawdziwy mężczyzna bez serca, chory egoista.
|
|
 |
Do pewnego czasu powtażałam sobie, że zawsze będzie lepiej, że trzeba wziąć los w swoje ręce. Teraz wiem, że tak nie można. Musiałam wszystko zostawić, musiałam ignorować łzy spływające po policzkach. Chciałam zapomnieć, ale nie mogłam. Kiedy czegoś bardzo pragniemy los robi nam na przekór. Kiedy dałam sobie spokój, grałam w tę jego śmieszną grę nadal. Mimo, że miałam wyjebane zrozumiałam, że tak nie może być wiecznie. Wiesz, bo tak czasami bywa.. Nigdy nie zrealizujemy naszego planu dopóki jakaś nasza cząstka będzie pragnęła czegoś więcej, póki serce będzie miała sprzeczne zdanie niż rozum. W życiu jest dużo takich sprzeczności, spotykamy się z nimi na co dzień, ale mimo tego, że jest ich tak dużo nie naprawimy, czy zapomnimy wszystkich. Musimy wybrać te najważniejsze i je zostawić gdzieś bardzo daleko na dnie serca, gdzie nikt ich nie znajdzie mimo, iż my pamiętamy, ale być może mieliśmy wystarczająco odwagi aby zamknąć akurat ten rozdział życia...
|
|
|
|