 |
Oczy zachodzą mi łzami, odbieram kolejny telefon od Ciebie, kolejne kilkanaście sekund się nie odzywam, kolejne kilkanaście sekund słucham Twoich kłamstw, tego wszystkiego, idź do niej, idź...zostaw mnie, nie chcę nawet patrzeć na okna mieszkania wynajętego 40metrów ode mnie, nie chcę słyszeć o tym, że tam zamieszkasz...nie chce słyszeć o Tobie./ am
|
|
 |
- możemy się dzisiaj spotkać? - najszczersze pytanie jakie usłyszałam przez telefon, - tak, na pół godziny - odpowiedziałam mimo,że tego nie chciałam. Przyszedłeś, spędziliśmy piętnaście minut w ciszy,kolejne piętnaście słuchałam jak do mnie mówisz, w ostatnich minutach odpowiedziałam Ci na pytanie..."nie, nie kocham Cię, nie chcę Cię w moim życiu" słowa które bolały mnie najbardziej, mimo to je wypowiedziałam. Proszę zniknij, nie pisz, nie dzwoń KURWA nie chcę Cię znać,nie po tym wszystkim. Nawet Twoje " byłaś, jesteś i będziesz najważniejsza " nie działa. Nie chcę cierpieć. / am
|
|
 |
Boli mnie to, że Ciebie może mieć ktoś inny, Ciebie boli to, że mnie może mieć ktoś inny, a mimo to rozmawiamy ze sobą jak kolega z koleżanką, boli mnie Twoje pytanie " więc, jaki jest w tym sens?" chciałabym Ci odpowiedzieć, że taki że ja nie będę cierpiała, będę miała kogoś kto zrobi dla mnie wszystko...ale odpowiadam " nie wiem ". Uczę sie żyć bez Ciebie, uczę się weekendów i dni bez Ciebie, uczę się wstawać bez Ciebie przy boku, uczę się zasypiać bez Twojego pocałunku. Widzisz? daje radę../ am
|
|
 |
na następny dzień zwyczajnie wstaniesz, jak gdyby nigdy nic. i będziesz zapominać. równie łatwo jak o chodzeniu czy oddychaniu. i pójdziesz do kuchni. wyciągniesz z szafki filiżankę, z której jeszcze wczoraj pił u Ciebie herbatę. i zrobisz sobie kawę. tą, jego ulubioną od której zaczynaliście każdy z poranków. filiżankę postaw na blacie, na którym jeszcze wczorajszego wieczoru się kochaliście. a później siądź przy stole i krojąc bułkę zastanawiaj się czy noża nie przeznaczyć do innych celów. miłego zapominania.
|
|
 |
[cz.1]przebudziwszy się jakiś czas temu, nie mogąc na nowo usnąć, przewracała się z boku na bok. obróciwszy się do do niego, opuszkami swoich palców przejechała po jego spierzchniętych ustach. obudził się. jeżdżąc po pościeli ręką, chcąc ją przytulić zauważył że leży w łóżku osamotniony. podniósł się, ujrzawszy ją siedzącą po turecku na podłodze. ten codzienny widok nie zdziwiłby go, gdyby nie fakt, że na palcu wskazującym trzymała pistolet, kręcąc nim jak zazwyczaj swoimi kruczo czarnymi włosami. odskoczył, opierając się o ścianę. przykrywszy kołdrą swoje nagie ciało, przerażony jak nigdy dotąd spytał co wyprawia. - widzisz kochanie... wydaje mi się, że w naszym związku, a raczej byłym związku brak urozmaiceń. dobrze bawiłeś się ostaniej nocy? - co to ma do rzeczy, co ty do cholery wyprawiasz? - próbował krzyknąć, jednak wydukał to z siebie drżącym głosem. - ja też się dobrze bawiłam ostatnimi nocami zalewając poduszki łzami jak tsunami ubogie kraje.
|
|
 |
[cz.2]- po co Ci ta broń, co Ty zamierzasz zrobić?! - zabić się. - odpowiedziała. w tym samym momencie nacisnęła spust, ledwno kończąc zdanie. nastała cisza. krew spływała jak jej łzy po policzkach przez ostatnie dni, noce, ranki, popołudnia i wieczory. leżał. martwy. ona nienagannie się podnosząc, czując się jak najsprytniejsza oszustka stulecia, kucnęła na łóżku tuż koło jego ciała. nienagannie splunęła mu w jego zakrwawiomą twarz.
- zabrałeś mi siebie kochany. nie pozwolę Ci być eoistą. skoro ja nie mogę Cię mieć to Ty również.
|
|
 |
wydawało mi się, że moje największe wyzwanie w życiu było tym które mi postawiłeś, kiedy musiałam cię zwyczajnie zdobyć, żeby cię zwyczajnie mieć. jednak byłam omylna bo moim największym życiowym wyzwaniem, również postawionym przez ciebie było to, kiedy kazałeś mi być zwyczajnie szczęśliwą. zwyczajnie bez twojej obecności.
|
|
 |
[cz.1]ze stoickim pokojem weszła do budki telefonicznej. z taką samą równowagą przeładowała magazynek, wykręcając numer do niego. jak oszalała frustratka poinformowała go gdzie się znajduję, nie prosząc, swoim oszalałym tonem - rozkazując mu się pojawić w tym miejscu. zdezorientowany i przerażony, nie jej zachowaniem, nie telefonem, samą nią jak najszybciej mógł chciał zjawić się dokładnie w tej samej budce. kiedy znalazł się po drugiej ulicy tuż naprzeciwko niej, ona nadal w niej stała. ujrzawszy go, podniosła broń i przyłożyła ją do skroni przyciskając na tyle mocno, że aż jęknęła z bólu. podbiegł do budki. jednak ona trzymała drzwi od wewnątrz. - otwieraj! - krzyczał zdesperowany, uderzając w szklaną szybę która dzieliła ich jak dotąd jego nieokreślone, niezdecydowane uczucia. destrukcyjnie się wykręcając pocałowała szybę i bezwstydnie puściła mu oczko ze wzrokiem zepsutej wariatki. zniesmaczony, przestał podejmowania próby otwarcia drzwi uznając ją za oszalałą.
|
|
 |
[cz.2]oparła się o telefon. odsunął się, a wtedy ona wymierzyła broń w sam środek swojej głowy. strzeliła. krew roztrysła się po każdej z czterech szyb budki, a ona usunęła się na jednej z nich. upadł. klęcząc przejechał dłonią po jednej z czerwonych ścian po której krew spływała w zwolnionym tempie, o zabarwieniu identycznym jak jej ulubione czerwone wino.
|
|
 |
Dam się krzywdzić, całe życie możesz mnie ranić, zadawać ból z tygodnia na tydzień,ale bądź. Bądź kurwa przy mnie. / am
|
|
 |
Widząc jebaną zieloną kropkę przy Twoim nazwisku oszukuję się, że zaraz napiszesz, zadzwonisz, przyjdziesz cokolwiek, przecież nie jesteś zajęty. Co wieczór zalewam się łzami mając pretensję do siebie,że nic nie wyszło...Ale przecież ja nie zawiniłam, jak zwykle, ja mam dobre serce każdemu staram się dopasować a i tak chuj z tego wychodzi. Nie chce nawet widzieć Twojej jebanej twarzy w tym mieszkaniu, które wynająłeś blisko mnie żeby móc mnie mieć koło siebie, jeb się, naprawdę, spierdalaj. /am
|
|
 |
Dla nas już nie ma szans, nikt mnie nie zranił tak bardzo jak Ty, mimo, że już po jednej "miłości" nie umiałam się pozbierać, to Ty przeszedłeś wszystko. Nie umiem żyć bez Ciebie, rozumiesz? Kto ma mi mówić, że jestem jego "słońcem" , "kochaniem" ? Nie umiem słuchać tego z jakiś innych ust niż Twoje,wszystko inne tak bardzo boli ,że nie umiem żyć. Mam dość, dziękuje. / am.
|
|
|
|