|
nigdy nie zaplanowałam nic, z Nim wspólnego. nie zdarzyło mi się myśleć nawet o wspólnej minucie w przyszłości. nie planowałam wspólnych wyjśc, kolacji, spaceru czy seksu. wszystko działo się na spontanie, i wszystko było tak bardzo niepewne. jednego dnia byliśmy, na drugi się rozpadaliśmy. to wszystko było jedną wielką zagadką - i to tak bardzo mnie kręciło. sprawiało, że chciałam tego więcej, i mimo wszystko trwałam w tym. to mnie tak cholernie niszczyło, ale dzięki temu oddychałam. lubiłam tę formę niszczenia siebie samej. kochałam to ryzyko.
|
|
|
a gdy ostatnio zadał mi pytanie:'dlaczego?' - zamarłam. bo co niby miałam mu powiedzieć? że się boję ? że przeraźliwie uciekam od jakiegokolwiek uczucia, byleby tylko nie zostać zranioną. że nie chcę wspólnych spacerów za rękę, bo jeszcze przyzwyczaję się do Jego uścisku? że tchórzę , gdy słyszę słowo 'związek'? i niby co? niby miałam mu powiedzieć, że boję się zaufać? że nie jestem w stanie oddać komuś części siebie, bo i tak niewiele już mnie zostało? nigdy.
|
|
|
może kiedyś opowiem Ci to wszystko. usiądziemy w przytulnej kawiarni, przy kawie, a ja już bez żadnych emocji, choć z sentmentem - powiem jak było naprawdę. opowiem Ci jak radziłam sobie z każdym dniem, i każdym wieczorem. jak przetrwałam każdą noc, i jakim sposobem nie zapiłam się na śmierć. opowiem Ci jak tamowałam łzy płynące z moich oczu, i jak rozładowywałam emocje, których było mnóstwo. zdradzę Ci jakim sposobem przetrwałam ból odejścia, i jak dokonałam tego, że normalnie funkcjonuję. tak.. kiedyś postaram się streścić Ci te kilka lat tęsknoty, które tak bardzo mocno mnie wyniszczyły.
|
|
|
pytasz jak ja się wtedy czułam - szczerze? czułam się jak pies, którego właściciel przywiązał do drzewa, bo mu się znudził. czułam się jak szmata, którą każdy wyciera podłogę. czułam się tak jakby zawaliło się na mnie sto pięter. czułam się tak, jakbym nie istniała, zniknęła...
|
|
|
oczywiście - mogę wykrzyczeć Ci cały ten żal. mogę nawrzeszczeć na Ciebie, a nawet rzucić talerzem czy wazonem, jeśli tylko chcesz. mogę nawet chodzić po ścianach ze złości, ale nie, wybacz nie zrobię tego. ja będę zabijać Cię powoli - milczeniem. bo to najokrutniejsze co może być - gdy mówisz, gdy wymagasz jakiejkolwiek odpowiedzi a w zamian dostajesz tylko głuchą ciszę. to Kochany boli najbardziej. i właśnie tym Cię pokonam - Twoją własną, skurwiałą bronią.
|
|
|
- Skarbie, znasz to powiedzenie. Trzeba pocałować wiele żab, nim trafi się na księcia.
Posyłam jej krzywy, słodko-gorzki uśmiech.
- Chyba pocałowałam księcia, mamo. Mam nadzieję, że nie przemieni się w żabę.
|
|
|
Nie stosuj wobec siebie jakichś ogólnych sądów moralnych na podstawie tego, co myślą inni. Nie trać na to energii.
|
|
|
Opłakuję coś, czego nigdy nie miałam. Co za absurd. Rozpacz z powodu przeklętych nadziei, przeklętych marzeń i oczekiwań.
|
|
|
skłamałam, ot tak całkiem niewinnie. byś chwilę był mój, byś tylko był przy mnie.
|
|
|
ale pojawia się ktoś, kto sprawia, że chcesz zwolnić. a kiedy zwalniasz zauważasz wiele rzeczy.
|
|
|
bo nie chodzi o sam fakt posiadania, ale bycia z kimś dzień, dwa, na co dzień, na wieczór na rano, na obiad, na kłótnie i przyjemne pojednania, na sex, na dobre.
|
|
|
Karuzela mych pragnień zatrzymała się w miejscu,
dzięki Tobie to podłe życie nabiera sensu.
:-)
|
|
|
|