 |
zaprosiłam go NA kawę. później wyszliśmy NA papierosa. skończyło się na tym, że wylądowałam NA łóżku. a on wylądował NA mnie. zaprosił mnie do siebie NA godzinę. ja, elokwentnie zostałam NA zawsze.
|
|
 |
dawałam sobą manipulować. robiłeś wszystko na co miałeś ochotę, a ja nie potrafiłam się nawet gniewać. nie mogłam się uwolnić od tego sentymentu. wreszcie nadszedł czas kiedy stałeś się dla mnie taki bezwartościowy. nie widzę już w Twoich oczach tego blasku. tym razem nie ja dla Ciebie, ale Ty dla mnie stałeś się przezroczysty. to koniec.
|
|
 |
nie wyobrażasz sobie ile razy spotkałam się ze słowami krytyki. jak trudno było mi wysłuchać tylu rzeczy. przez długi okres czasu męczyłam się z myślami co robię takiego złego. mimo wszystkich porażek, płaczów i bólu podniosłam się i zaczęłam nowe życie. więc weź ze mnie przykład i walcz z tym popierdolonym światem i ludźmi.
|
|
 |
czasem nawet żałuję, że nie łyknęłam tych kilku kieliszków wódki więcej i nie załatwiłam paru spraw inaczej.
|
|
 |
'ciągle go mijasz obojętnie nie wiedząc co tracisz. a niby tak pragniesz prawdziwej miłości!' po raz kolejny to słyszę i każdy, dosłownie każdy poza mną ogarnia to, że jesteś mi przeznaczony.
|
|
 |
jedynym czułym gestem jakim jest w stanie Cię obdarzyć to rozłożenie nóg w najmniej odpowiednim momencie. ale przecież nigdy nie lubiłeś przytulania, więc to powinno Cię w pełni zadowolić.
|
|
 |
uwielbiałam, kiedy płakał. miałam wtedy potwierdzenie, że gdzieś tam głęboko w jego klatce piersiowej skrywa się coś sercopodobnego. nie lubiłam, gdy przed naszym wspólnym pocałunkiem niemal że z łaską wyciągał z ust papierosa, uznając się przy tym za dżentelmena. nienawidziłam, kiedy najpierw szarpał mnie za ramię, krzycząc jaka jestem nie posłuszna, a później przystawiał do ściany, odbierając mi oddech pocałunkiem. miał nade mną władzę. czułam się taka słaba. czułam się taka zakochana. uczucie potrafi zabić każdą z naszych myślących komórek. odebrać władzę w każdym z mięśni naszego ciała. równie dobrze można posadzić kogoś na krześle elektrycznym w formie kary. kary za niepoprawne uderzenia serca.
|
|
 |
lubię być sama. kocham chodzić na krańcu krawężnika przy najbardziej ruchliwej ulicy, nie słuchając trosk na temat tego jaka może mi się stać krzywda. uwielbiam jeść obiad na śniadanie. zasypiać z książką na policzku. wstawać w nocy i pałaszować w lodówce bez obaw, że obudzę drugą połówkę smacznie śpiącą w sypialni. mogę bez wyrzutów sumienia musnąć dłonią, każdego napotkanego przeze mnie mężczyznę. bez krzty strachu przed morderczą awanturą, oskarżającą mnie o zdradę. nikt nie truje mi, że beznadziejnie wyglądam z rozmazanym tuszem co usprawiedliwia mnie do płakania w każdym, dowolnym miejscu jakie tylko sobie upodobam. choćby miała to być męska toaleta w jednym z centrum handlowych.
|
|
|
|