|
czeka cię piekło, ja w swoim jestem odkąd mimo słońca ulice zaczęły moknąć
|
|
|
i najgorsze, że ta historia jest prawdziwa, tak jak to, że chciałem żebyś tu była szczęśliwa ale ze mną, żebyś dzieliła tą codzienność. nigdy nie chciałem zabijać, ale zabiorę cię w ciemność
|
|
|
wiem, to jest nietaktem
tak mówić i uśmiercać to co kochałeś najbardziej
|
|
|
mam pistolet, dwa naboje i nas dwoje, to koniec
|
|
|
nie możemy żyć i nie ma nic i nie ma uciec dokąd
|
|
|
dzisiaj cię nie ma, wtedy byłaś i teraz znaczenia nie ma
|
|
|
gdyby nie to, że mam arytmię serca. gdyby nie to, że dowiedziałem się tu o tym przez nas
|
|
|
i tak jest u mnie, lepiej znacznie, naprawdę.
po co mam ściemniać jak zawsze? rozumiesz?
bo ja wciąż chyba nie, najwyraźniej, w kurwę
|
|
|
i nie byłbym tu sobą, mówiąc, że się chcę pozbierać
i że umiem, i że potrafię, że się nie wkurwię
|
|
|
a nie wystarczy słowo, by coś wiedzieć tu na pewno
i nie wystarczy słowo, by powiedzieć jak jest teraz
|
|
|
i znowu uwierzyć trudno, że marzenia się spełniają
|
|
|
słyszałem mordercę, to było samo zło. to nie była agresja. agresja jest dynamiczna jak crescendo w muzyce, zło jest nieruchome. chwilę potem była śmierć, zła śmierć
|
|
|
|