 |
Fakt, może jestem dziwna. Może czasami marudzę, nie lubię zupy pomidorowej i gofrów z bitą śmietaną, świąt ani śniegu, ale potrafię kochać i troszczyć się o ludzi, na których mi zależy... Przepraszam za to, jaka jestem.
|
|
 |
kolejny frajer do kolekcji.
|
|
 |
Dom.Cisza.Spokój.I ona.Siedząc przy kuchennym stole mieszała słomką drinka.Już tak od pół godziny wpatrzona w puste ściany szukała choć jednego powodu,dla którego ją zostawił.Łzy jakoś tak same się pojawiły.I nie umiała ich powstrzymać.Nie był może najlepszym przykładem wzorowego chłopaka.Ale kochała go tak mocno,że teraz ledwo mogła oddychać.Gdy pomyślała o wieczornych spacerach,wypowiadanym raz po raz 'kocham' dla oddania wyjątkowości chwili,z drżących dłoni wypuściła drinka.Szklanka rozbiła się na drobne kawałki.Wybuchnęła głośnym płaczem na widok szkieł na podłodze.Zwykłe łzy zmieniły się w szloch.Nie radziła sobie.Ot co.Liczyła się tylko utracona miłość i ból,który w tej chwili osiągnął apogeum/hoyden
|
|
 |
Strych...Dla innych zakurzone miejsce,pełne starych,niepotrzebnych rupieci.A dla mnie cmentarz pogrzebanych nadziei i wspomnień.Robiąc tam porządki natknęłam się na wielkie pudełko,które wyniosłam by nic,absolutnie nic mi o Tobie nie przypominało.Są tam pamiątki,prezenty,wspólne zdjęcia.Chyba nie miałabym serca gdybym się ich pozbyła.Byłeś kawałkiem mojego życia. Nie wiem co mnie podkusiło,żeby tam zajrzeć,ale na pewno nie było to zamierzone.Za pokrywą pudełka ukrył się miś.Który był ze mną zawsze,gdy wyjeżdżałaś.I cholera! patrzył mnie mnie swoimi smutnymi ślipkami.Nie chciałam go porzucać.Tak jak ty porzuciłeś mnie.Pachnie on twoją nieobecnością.To samo zdjęcia.Na nich uśmiechamy się objęci.Nasze twarze emanują szczęściem.I ten list od Ciebie.Zapewniający ,że twoje serce kochać będzie moje na zawsze.Obudziłam ducha przeszłości otwierając pudełko.Okazało się puszką Pandory. Po zakurzonej twarzy leciały łzy.Całe to zapominanie o Tobie muszę zacząć od nowa.I po co mi to było?/hoyden
|
|
 |
i może dobrze, że los nie postawił na nas.
|
|
 |
kolejny przystojny egoista, który nie chciał się angażować.
|
|
 |
łatwo przyszło, łatwo poszło, prawda frajerze?
|
|
 |
Dziś nie jestem pewna czy marzenia się spełniają.On mówił mi ,że one się spełniają w najmniej oczekiwanym momencie,Są jak owoce trzeba je pielęgnować bo kiedyś urosną i będą gotowe byśmy mogli je posmakować.Wtedy myślałam,że może ma rację.Bo jak nazwać to,że mam przy sobie człowieka którego kocham.Chyba tylko spełnionym marzeniem.Kiedy odszedł zaczęłam się bać,że one są tylko po to by człowiek miał nadzieję na lepsze jutro/hoyden
|
|
 |
Mówiąc,że musi zapomnieć,uparcie pamiętała go nadal.Przez sen zapytana o kolor jego oczu,ulubioną drużynę piłkarską,ulubionego drinka,ulubiony przedmiot,numer buta mogła płynnie wyrecytować odpowiedzi.Znała go tak doskonale,na pamięć wyuczyła się wzoru na niego.Kiedyś uszczęśliwiali się nawzajem.Docierali się do siebie,aż stali się jednością.Jak mogła zapomnieć najszczęśliwsze momenty jej życia,kiedy wyryły się jej w sercu.I jak widać były niezniszczalne/hoyden
|
|
 |
Kiedy przechodziłam obok niego w szkole,odwracałam wzrok,albo zamykałam oczy.Gdy na niego patrzyłam dotykałam tym spojrzeniem bólu.Zaszyta rana otwierała się na nowo.Wracałam do domu,rzucałam torbę w kąt i płakałam.Łzy nie przynosiły ukojenia a ja męczyłam się strasznie.Może myślał,że udaję,że go nie znam.Że jestem zimna i obojętna.Ale ja po prostu bałam się tego zostania z sobą sam na sam.Bałam się cierpienia,które mi po nim zostało.Narastało do najwyższej rangi gdy patrzyłam w te ukochane oczy,śledziłam wzrokiem jego sylwetkę.Bo wtedy pojawiała się myśl,że one kiedyś były moje.Choć to nie była kwestia posiadania/hoyden
|
|
 |
Jak bardzo musiał ją zranić,skoro nie odzywała się do niego?Nie odpowiadała mu na jego 'siema'.Przechodziła obok niego jakby nigdy nie był kimś najważniejszym dla niej,jakby nigdy smakowała jego ust,jakby nigdy nie troszczyła się o niego,jakby nigdy nie kochała.Cisza to najgłośniejszy krzyk kobiety.Musiał bardzo ją zawieść,musiał złamać jej serce,skoro nie chciała go znać.Kiedy zbyt wiele bólu wywoływało przywitanie się z nim.Jak miała się z nim witać,jak normalna znajoma,skoro on pożegnał się z nią,a ona pożegnała się z radością/hoyden
|
|
 |
Nie było go już. W dosłownym tego słowa znaczeniu.Ten świat nie był już dla niego przeznaczony.Nie mogła się z nim dzielić swoimi przyziemnymi problemami łzami,radościami.Oczywiście nie mogła tego robić patrząc mu w oczy.Które były dla niej prawdziwym skarbem.Robiła to w sercu.W sercu mu się zwierzała. Niebo przecież nie było aż tak daleko.Czuła jego obecność,czasami aż tak intensywnie,że niemal wyczuwała jak niewidoczny powiew osuszał jej zapłakaną twarz i coś muskało jej policzek.Wszystko co robiła było dla niego.Chciała by był z niej dumny.Wspominała go zawsze.I zawsze jak najlepiej.Był jej przyjacielem i zarazem mężczyzną życia.To znaczy nie był,tylko jest..Bo ona wierzy,że wciąż jest przy niej.Nawet jeśli nie ciałem,to duchem.Ma go w sercu.Bo miłość jest silniejsza od śmierci.Oczywiście wszystko byłoby łatwiejsze gdyby nie odszedł. Ale przecież nie pożegnali się na zawsze.Kiedyś się spotkają.W obliczu Boga będą mogli sobie powiedzieć,że będą już na zawsze razem/hoyden
|
|
|
|