 |
Nie zbieram panien jak punktów na stacji
Bo szukam równowagi a nie w mózgu anarchi
A czasem mam odpały wgryść się w karki tych
suk
|
|
 |
Nie udaję, że jestem luźny na zwrotkach
Mam zbyt kiepski bajer by sie kurwić, by
osiągać
|
|
 |
Bo przez poczucie władzy codzień ktoś traci
bliskich
Nie ma miejca dla fikcji w mojej wizji siebie
Wolę nigdy nie wyplynąć niż zniszczyć
spojrzenie
|
|
 |
Mój rap wbija w ziemię jak grawitacja
Ziom, gdy wchodzę na scenę mam gdzieś
hejterów
|
|
 |
/ Uwierz we mnie obiecuję nie zawiodę
I choćbym miał stać na głowie będę przy tobie
Inni mówią to samo daj mi ostatnią szanse
Bo jestem dzieckiem rapu od zawsze na
zawsze
|
|
 |
Chcemy mieć forsę nie po to by się chwalić
Bo chwalą się ci co nie dostają pochwały
Chcemy ją mieć żeby dopełnić swe plany
Mogę wszystko nawet gdy ty myślisz, że
jestem za mały
|
|
 |
Nikt ci marzeń nie ukradnie
Choćbyś nie miał pomysłów rysuj dalej swoje
fantazje gdzieś z tyłu zeszytu
Jest tu kilku typów, którym idzie całkiem
dobrze
|
|
 |
Skurwysynu jestem głosem tych kilku, którzy
patrząc okiem nie chcą już widzieć syfu
Nikt ci marzeń nie ukradnie
|
|
 |
Dzisiaj jesteś tu dlatego że nie stac cię na
śmierć
Takim to mówię cześć, ich krzywda mnie nie
boli
Masz talent do zjebania wszystkiego mimo
woli
To syf pieprzonych ulic, ja żyję tutaj człowiek
Pomimo, że z każdego kąta powiewa chłodem
|
|
 |
Od narodzin do śmierci tubylcy walą brudzia
Nie ogarniają życia, tylko biorą w nim udział
"coś tam' sprzedałeś życia część
|
|
 |
Nikt nie odda za bezcen tych fantów, które
przyniósł
Tak naucza ulica swych niepokornych synów
Już obrałem azymut, teraz zaciskam pięści
Ciężko zorganizować jest splot najlepszych
wieści
|
|
 |
Pieprzę taką regułę, nie chce wisieć na kresce
My z cholerną policją wciąż na wojennej
ścieżce
|
|
|
|