 |
Lubię te noce. Zachmurzone niebo, księżyc raz po raz przecinający chmury i ciemne konary drzew. Ciepło na prawej dłoni, splecionej z Jego ręką i ulokowanej w kieszeni. Lubię jak Jego śmiech dźwięczy mi w uszach, i jak wybieramy te najmniej oświetlone drogi, i jak jesteśmy tylko my, wyłącznie. Uwielbiam to, jak na każdym kroku delikatnie mnie traktuje, tak jakbym miała się za chwilę rozpaść, kiedy zrobię coś niewłaściwego; jak próbuje ograniczyć moje wulgaryzmy i wszelkie używki. Uwielbiam jak mówi o fetyszach, napomina o asfiksjofilii i każe mi to w ewentualności wybić sobie z głowy, zapewniając iż nigdy mnie nie zrani w żaden fizyczny sposób. Zaciska mocniej moją dłoń i mówi coś dalej o tym, że będzie mi przynosił śniadania do łóżka, a potem przez kolejne dziesięć minut rozmawiamy o marnym kakao. Nie ogarniam tych zmian tematu, nie rozumiem, najbardziej uczuć, lecz co by się nie działo - nie pozwolę tego sobie odebrać.
|
|
 |
I chyba powoli mam dosyć tego pokręconego życia z Nim. Ogólnie pogubiłam się w tym kim tak na prawdę dla siebie jesteśmy. Jest to etap daleki od miłości ale przekroczyliśmy już etap przyjaźni. I czasem jestem o Niego w huj zazdrosna a czasem mam totalną olewkę z jaką panną teraz jest. I czasem mam ochotę wtulić się w Jego nagi tors okryta czarną pościelą szepcząc Mu do ucha, że jest cudowny a czasem nie mam ochoty w ogóle do Niego iść a nawet wpuścić Go do domu. Czasem chciałabym, żeby to było coś więcej, chciałabym Go na wyłączność ale czasem nie chce Go nawet znać. Po prostu pogubiłam się chyba. A On wcale mi nie pomaga poukładać tego wszystkiego, pisząc w nocy ledwo czytalnego esemesa, że mnie kocha. Tak miłość po alkoholu. Wybacz ale już raz przez to przechodziłam.
|
|
 |
Za priorytet uważasz dobre samopoczucie, a świadomie dopierdalasz się coraz bardziej z każdym kolejnym przesłuchanym kawałkiem. Nie chcesz już pić, a paradoksalnie wódka jest tym, co najgładziej przeszłoby Ci teraz przez przełyk. I fajki - nienawidzisz palić, cholera, nie znosisz tego dymu, drażni Cię, a mimo to najchętniej wciągnęłabyś do płuc kilka papierosów. Czas chyba w ten piątkowy wieczór przyznać, iż nie wszystko gra.
|
|
 |
I przecież to nie będzie trwało wiecznie, nie między Wami. Przecież wiesz jaka jesteś i wiesz jaki On jest, i to takie oczywiste, że wreszcie popełnicie jakiś ostateczny błąd, który tą całą konstrukcję zniszczy. Do diabła, masz już to przed oczami: swój płacz po nocach i Jego z wódką, Bóg wie gdzie. Będzie ciężko, Twoje serce przejdzie tortury, utrzymasz się ostatkami sił, ale mimo to nie zawracasz z drogi do pełnego zatracenia. Nie, wciąż Go całujesz, jakbyś nie miała świadomości jakie to wszystko jest kruche.
|
|
 |
Święty Mikołaju, czas na podsumowanie. Nie ukrywajmy, w tym roku wyjątkowo daleko mi od bycia grzeczną. Za dużo procentów, za dużo facetów, za dużo bezwstydności, brak pokory, krzywdy wyrządzane innym. Tak, tak, wiem, mimo to - proszę o tego faceta. Nie pakuj, nie potrzeba, szybciej będzie dostępny. I proszę, cholera, zapobiegając kolejnym wybrykom, daj mi Go, bo w ostateczności zdobędę Go samodzielnie, a nie musi odbyć się to spokojnie. Zobacz, w oczach odbijają mi się banery ze świątecznymi reklamami - wcale nie widzisz tej przeszłości, którą mam wyrysowaną w źrenicach, jasne?
|
|
 |
mam dość tego całego syfu, który krąży dookoła mnie , nienawidze tego uczucia że straciłam praktycznie najważniejszą osobe w moim życiu . nie mam pojęcia co będzie dalej ,wiem tylko że są osoby, które mi pomogą ... /smutnowesola
|
|
 |
Prawdziwie kochamy, gdy doceniamy charakter, nie wygląd.
|
|
 |
odcinam się od tego popierdolonego świata - wrócę dopiero wtedy, kiedy ludzie będą ludźmi.
|
|
 |
pochowajcie mnie we wszystkich moich ulubionych kolorach.
|
|
 |
czasami mam niewyobrażalne pragnienie, by zacząć całe swoje życie od nowa.
|
|
 |
codziennie kładąc się spać, wypowiadam głośno dobranoc w nadziei że mimo tylu kilometrów i tak je usłyszy.
|
|
|
|