 |
SĄ TAKIE DNI W ŻYCIU KAŻDEJ KOBIETY, KIEDY NAWET UŚMIECH DRUGIEJ OSOBY POTRAFI WKURWIĆ.
|
|
 |
stanąłeś w moich drzwiach, przepraszając i prosząc o kolejną szansę . pomyślałeś, że będzie w porządku, ale ja powiedziałam "nie tym razem", zamykając ci drzwi pod nosem . nie udawaj chociaż, że ci przykro, bo już nie dam się na to nabrać . patrząc na ciebie widzę niewinnego chłopaka, który mógłby sprawić, że moje życie stanie się lepszym . dla twoich oczu zrobiłabym wszystko, ale kotku, nie tym razem . przecież mogło być tak pięknie, aż do końca, ale ty to zwyczajnie spierdoliłeś . nie ma już dawnej mnie . nie uwierzę ci już nigdy, a ty chyba powinieneś wiedzieć dlaczego .
|
|
 |
i nie uważasz, że to dziwne, jak dzwonisz do mnie dzisiaj i rzucasz: "przyjadę do ciebie, kochanie" . po pierwsze, nie pamiętam już, kiedy ostatni raz tak do mnie mówiłeś, po drugie nauczyłam się żyć bez ciebie, a teraz będę zmuszona ujrzeć cię w moich drzwiach . ale cóż, jesteś mistrzem w rozpierdalaniu komuś życia, także chcesz, to wal .
|
|
 |
niesamowite, jak jedna, zwykła osoba, może znaczyć dla ciebie wszystko.
|
|
 |
jedno co jest w życiu pewne to jego kres . / wsrh ♥
|
|
 |
miłość bez wzajemności jest jak pytanie bez odpowiedzi . / ?
|
|
 |
I'm under pressure, seven billion people in the world trying to fit in
Keep it together, smile on your face even though your heart is frowning / as long as love me ♥
|
|
 |
Przeszłość nie zniknie. Wspomnienia jej nie pozwolą. Ty sama jej nie pozwolisz. Tak naprawdę mimo tego cholernego bólu chcesz pamiętać o tym, co było. Nie broń się przed tym. Zranił Cię, ale mimo wszystko przeżyliście wspólnie wiele wspaniałych momentów. Chwil, które są tylko wasze. Uśmiechnij się do życia. Podziękuj za to, że chociaż przez chwile byłaś szczęśliwa i żyj dalej. Nie pytaj jak. Ja też tego nie wiem. Ale wiem, że kiedyś znowu będzie pięknie.
|
|
 |
- idziesz ze mną? - rzucił do niego kumpel. pokręcił głową, reagując tak samo na kolejne namowy. padało coraz mocniej, więc w końcu zwinęliśmy się z boiska. rozkminiając coś z innym ziomkiem trzymał się kilka metrów za nami. - ej, ja chyba lecę skrótem, bo się zbiera na konkretną ulewę. siemanko Wam! - ruszyłam w przeciwnym kierunku, co od razu go zainteresowało. momentalnie przyspieszył. - ja lecę z nią, bo jeszcze coś jej się stanie. - rzucił i ruszył za mną, a kiedy oddaliliśmy się nieznacznie, powoli zaczynałam się zastanawiać w którą stronę uciekać. pierwsze zdanie rzucone do mnie: - jak tam chcesz, ale ja sądzę, że lepiej gdybyś tą koszulkę zdjęła. - z kim ja tworzę team,boże.
|
|
 |
- ej, myślałaś, że za Ciebie wbiegnę. wiem. wiem, że tak pomyślałaś! - zarzucił mi, by kilka akcji później doprowadzić do czołowego zderzenia, gdy akurat cofnęłam się w biegu do odbicia. - na cholerę wbiegasz za mnie, kiedy już tak nie myślę?! - rzuciłam mierząc go spojrzeniem. - czy ja jestem taki tyci tyci, że nie widzisz jak biegnę? - bronił się, robiąc głupią minę. tak, jesteśmy najdziwniejszym teamem, który przy jednej akcji wspiera się, motywuje, chwali i gratuluje, by za chwilę rzucać potok pretensji i zdziwienia.
|
|
 |
to niebywałe jak ludzie potrafią się przywiązać, jak uzależniają swoje życie od tego, co kochają, jak dają się obezwładniać tęsknocie i stracie. wspomnienia sytuacji, smaków, zapachów dotyku biorą wszelką górę nad rozsądkiem. przykuwają uwagę do głupot, a uśmiech roziskrza ich twarz na najbanalniejszy kawałek ciasta wręcz identycznie przyrządzonego jak to które wypiekała na co dzień mama. szarlotka odeszła wraz z nią. ludzie cierpią, choć życie podkłada im okazje do cudownych doświadczeń. lubią cierpieć, z obawy, że zapominając o bólu zapomną o tym jak dobre było to, co utracili.
|
|
 |
- przystopujmy, bo jeszcze się od Ciebie uzależnię. - rzuciłam zaczepnie. - to źle? - nie. nie, dopóki ma się dostęp do tego od czego się uzależni. - udzieliłam odpowiedzi, analizując jednocześnie tamten okres z przeszłości, kiedy dosadnie zrozumiałam jak to jest go tracić i zdychać na odwyku. wizja rozstania znów zamajaczyła się w mojej wyobraźni. tuż koło mostka coś podejrzanie zakuło. - ja wiem, ale damy radę przez te kilka miesięcy, nie? - odrzekł, dając mi do zrozumienia, że wcale nie chce odchodzić, a odcięcie mojego uzależnienia to nie zniknięcie, które wybiera, bo chce, lecz musi.
|
|
|
|