 |
wziął je w dłoń, pościerał wierzch na tarce, by później użyć go na posypkę. naruszone wrzucił do naczynia i przyprawiał. długo; ze śmiechem delektował się moim powolnym umieraniem. serce. jakby moje - przepompowujące moją krew i bijące utrzymując moje istnienie. bardziej Jego. jak lubił, przygotowane na ostro. zjadłszy, zapił je colą.
|
|
 |
zamiast delikatnych, słodkich pocałunków chcę tych z podgryzaniem warg i strużką krwi spływającą niechybnie po brodzie. Twoja dłoń ma pasować do mojej, jak nóż wbijany z perfekcją między żebra, kaleczący wewnętrzne narządy. zamiast czekoladkami czy różą, witaj mnie biorąc agresywnie na ręce. przyciskaj mnie bezpruderyjnie do ściany, całą siłą zaciskając dłonie na moich ramionach. ma boleć. nazajutrz mają pojawić się sine odciski po Twoich palcach. gdy będziesz zasypiał przy moim boku z pewnością, iż rano również będę obok, zabiorę swoje rzeczy i wyjdę. jeśli wspomnisz o miłości - ucieknę.
|
|
 |
Widzę ludzi którym oglądają stare zdjęcia.Kręci się łza w oku i pękają serca. Gdyby mogli cofnąć czas chociaż raz.Pewnie żyli by inaczej i wciskali mocniej gaz.
|
|
 |
chłopak o którym marzyłam, o którym myślałam, którego kochałam, a z którym nawet się nie przyjaźniłam, podszedł do mnie, przytulił i powiedział że brakowało mu mnie po tych kilku dniach jego nieobecności, miałam wrażenie że moje serce zaraz wyskoczy z klatki, a w moich tęczówkach pojawią się serduszka. tak, fajny sen był.
|
|
 |
Czasem mam wrażenie, że niektórzy ludzie wiążą się ze sobą tylko dlatego, że fajnie jest zmienić status na Facebooku.
|
|
 |
unosząc ku górze lewą dłoń, od serca z szacunkiem i minimalnymi iskierkami szczęścia w źrenicach, żegnam jedynych, tych, dla których moje życie było ważniejsze od plot, od słów unoszących się gdzieś pomiędzy korytarzami szkoły, pomiędzy każdym z budynków w mieście. drugich bez jakichkolwiek gestów wymazuję z wyobraźni, trzymając nóż przy żyłach, dociskam go z coraz większą siłą, uśmiecham się, bo wiem, że chociaż robię źle, w tej chwili po raz ostatni czuję ból tego, że żyję. / endoftime.
|
|
 |
Czy można kiedykolwiek zaufać komuś, kogo pierwsze słowa okazały się być kłamstwem?
|
|
 |
bo wiesz, ona miała talent do zakochiwania się w nieodpowiednich mężczyznach.
|
|
 |
A gdy nasze usta znów się zetknęły poczułam nagły przypływ siły, który uświadomił mi, że będę żyć. Dla niego.
|
|
 |
Mogłabym przetańczyć z Tobą całą noc w deszczu, lecz jak zwykle stwierdziłbyś, że to niemądre, bo przemokniemy i się rozchorujemy. Mogłabym każdego ranka witać Cię śniadaniem zaserwowanym do łóżka, ale znów narzekałbyś, że herbata jest za gorąca i po raz kolejny funduję Ci poparzony język. Mogłabym wyręczać Cię we wszystkim. Prasować koszule i robić obiady. Ale po co? Standardowo powiedziałbyś mi, że nie potrafię nawet dokładnie wyprasować koszuli, a moja zupa jak zwykle jest bez smaku i smakuje jak woda. Perfekcyjnie umiesz narzekać i zwalać wszystko na mnie. Więc mam propozycję, znajdź sobie taką która będzie drugą Magdą Gessler jeśli chodzi o obiady, a taniec w deszczu będzie dla niej również czymś irracjonalnym. Powodzenia. Uprzedzę Cię tylko, że będzie ciężko, bo już jest taka jedna idiotka, która pokochała takiego marudę, kochanie.
|
|
 |
Uzależniłeś mnie od siebie tak szybko, że nawet nie zauważyłam kiedy wpadłam w nałóg. Byłeś moją własną odmianą heroiny, która wykańczała bardziej, niż zwykły narkotyk. Atakowałeś umysł, serce, ciało, duszę. Wszystko co tylko mogłeś, by zniszczyć mnie z perfekcyjną dokładnością. A ja nie próbowałam się przed tym nawet bronić. Wprowadzało mnie to w stan euforii, uniesienia. Dawało poczucie lekkości i niezależności. I gdy w końcu zniknąłeś, odwyk przyniósł sukces. Lecz nie trwało to długo. Wkrótce wróciłeś, a ja wiedziałam, że gdy znów zacznę brać po trochu Twojej miłości, to zapragnę więcej i wpadnę w to jak dawniej. Zniszczę się. Tym razem do takiego stopnia, że kolejny odwyk nie przyniesie już rezultatu.
|
|
 |
Jego usta działały na mnie na mnie jak najmocniejszy magnes na świecie.
|
|
|
|