|
I nie widzę znaków i nadlatuje jak ślepiec,
aż z biegiem lat uwierzę, że tak będzie lepiej
|
|
|
ja wiem, że to chwila,
co pęknie na wietrze jak bańka z mydła,
że to kpina.
|
|
|
I nie możesz znieść ich, masz dosyć substytutów
Może możesz iść ze mną za rękę i skończyć na bruku
|
|
|
Już mi zbrzydło to wszystko i pierdolę ten kodeks
Dziś przytulę cię tylko po to, by zaraz odejść
Te uczucia nietrwałe i dlatego tak cenne
Tylko szkoda, że nasze serca nie są wymienne
Możesz spać z moim wrogiem, spuszczaj wzrok, gdy mnie mijasz
Baw się dobrze dziewczyno, aż ci spłynie makijaż
|
|
|
Powiedz o co grasz, powiedz dokąd zmierzasz
powiedz co to strach i czy boisz się umierać.
Powiedz jaki plan, co zrobisz gdy nie wypali.
|
|
|
Zagubiony w sferze faktów.
Gubiąc sens dobrego taktu...
|
|
|
Chodź, pogadamy na każdy temat
Gdzie punkt widzenia się od lokalizacji zmienia
|
|
|
Czuję to we krwi, a i to miasto, żadne z nas nie śpi
Nie chodzi mi o to czy się ze mną prześpisz
Może też nie możesz zasnąć, proszę cię, uśmiechnij się
Może też stajesz do walki, ale upadasz na deski
Może czujesz to co ja i za czymś tęsknisz
Wszystkie myśli, uczucia, których nie masz gdzie pomieścić
|
|
|
Słodzić, pieprzyć, słono płacić
Czuć w tym gorycz, wszystko szkodzi
W dużych ilościach Panu i Pani
Oprócz cyjanku, on szkodzi w małych
|
|
|
o kilka łez ubożsi liczymy na cud, za sterylnym parawenem czeka nas brud.
|
|
|
Za lepsze życie, za siłę, którą chcemy w duszy mieć. Ten świat uczy mnie być skurwysynem. Nic nie wzruszy mnie mnie dziś już ...
|
|
|
o kilka łez ubożsi liczymy na cud, za sterylnym parawenem czeka nas brud.
|
|
|
|