|
ja łapie balans, z kredensu woła Jack Daniels
a cały świat wita mój środkowy palec
|
|
|
często ci najbliżsi sieją za plecami ferment
|
|
|
szukam ukojenia w rymach głupot, nie rozkminiam
|
|
|
wielu woli sie zalać, bo świat jest zbyt straszny,
w poszukiwaniu szczęścia wyruszają na dno flaszki
|
|
|
samotność i pustka, rzeczywistość szara,
zdeptane sumienie mara, paranoja, marazm
|
|
|
obudź mnie zanim umre, uczyń bym nie był ślepy,
wygoń te chore myśli i zmień priorytety
|
|
|
żar tej nocy, żal gdy dotyk nie jest tym, czym był zazwyczaj
|
|
|
gdy o jedno bicie serca pogłębia się cisza,
czasem wątpię w życia nasz cel, taki mam charakter
|
|
|
gdy odżywają emocje i twarze w dłoniach uśpione,
odbite na zimnym szkle pokrytym srebrnym szronem
|
|
|
nie jestem tą osobą, nie jestem i to smutne,
dziś zatraciłem siebie w rapie, jointach, może w wódce
|
|
|
wybiegam po zmroku, szukając śladów Twoich kroków,
a ty stoisz w progu z oczami pełnymi łez,
a ja kocham Cię i ja wiem, że Ty wiesz
|
|
|
nie wiem, chyba już nie potrafię kochać,
albo gniew ukrył gdzieś miłość w Twoich oczach,
i szukam w przeźroczach czy jeszcze gdzieś ją widać,
czy chociaż jedna z miliarda chwil, była prawdziwa?
|
|
|
|