|
Póki żyła moja matka, byłam córką. Ale kiedy umarła, ja tę tożsamość straciłam: nie będę już nigdy niczyją córką.[...] kawał mnie odpadł. Jej śmierć zabiła we mnie córkę. Albo ja ją w sobie zabiłam.
|
|
|
Wszystko, co się wydarzyło między mną a matką, wydarzyło się na wieczność, teraz już to wiem. Choć to zdanie topi się we własnej głębi.
|
|
|
„Odchodzę wierząc, że istnieje miłość ponad śmierć. Potrzebna po to, by iść dalej”
|
|
|
„Śmierć mamy naznacza życie. Także w tym sensie, że zmusza do rozwoju. Być córką bez matki to odczuwać brak i tęsknotę, ale również rozwijać w sobie odwagę i siłę przetrwania. Dążyć do zdrowych związków. Iść swoją drogą i nikogo nie pytać o pozwolenie. Rozumieć potęgę odnowy i odrodzenia.”
|
|
|
Przed żałobą nigdzie się nie schowasz, donikąd nie uciekniesz, zażąda od ciebie daniny rozpaczy prędzej czy później. Musisz ją poznać, zrozumieć, ulec jej.
|
|
|
„Kiedyś sądziłem — mówi jeden z nich — że ludzi pamiętamy, dopóki możemy ich opisać. Teraz myślę, że jest odwrotnie: są z nami, dopóki nie umiemy tego zrobić. Dopiero martwych ludzi mamy na własność, zredukowanych do jakiegoś obrazka czy kilku zdań. Postaci w tle. Teraz już wiadomo — byli tacy lub śmacy. Teraz możemy podsumować całą tę szarpaninę. Rozplątać niekonsekwencje. Postawić kropkę. Wpisać wynik. Ale jeszcze nie wszystko pamiętam. Dopóki nie mogę ich opisać, jeszcze trochę żyją”
|
|
|
"Chcę drinka. Chcę pięćdziesiąt drinków. Chcę butelkę najczystszego, najmocniejszego, najbardziej niszczycielskiego najbardziej trującego alkoholu na Ziemi.Chcę pięćdziesiąt butelek. Chce cracku, brudnego i żółtego i wypełnionego formaldehydem. Chcę kopę metamfy w proszku, pięćset kwasów, worek grzybków, tubę kleju większą od ciężarówki, basen benzyn tak duży, żeby się w nim utopić. Chcę czegoś, wszystkiego, czegokolwiek, jakkolwiek, ile tylko się da by zapomnieć."
|
|
|
"Najstraszniejsze są równania z wiadomą, której nie chcemy przyjąć do wiadomości".
Stanisław Jerzy Lec "Myśli nieuczesane. Wszystkie"
|
|
|
" – Dlaczego tak wielu ludzi jest opornych na zmiany? Wolą tkwić w czymś, co ich unieszczęśliwia, niż ruszyć do przodu.
– Problem polega na tym, że to nie jest kwestia woli. W większości przypadków ten opór bierze się z rozmaitych nieświadomych mechanizmów, presji społecznej, wychowania. 'Rzucanie' czegoś jest afirmowane tylko wtedy, kiedy mowa o nałogach. W innych przypadkach rezygnacja z obranego celu - na przykład pracy, związku, choćby najbardziej toksycznego – wiąże się zwykle z ogromnym bagażem emocjonalnym. Powinniśmy się z tego wytłumaczyć – rodzinie, znajomym, ale przede wszystkim samemu sobie. Poza tym, jak mawiają Anglosasi, lepszy diabeł oswojony niż obcy, co oznacza, że wielu ludzi woli męczyć się w czymś, co dobrze zna i z czym nauczyło się żyć, niż ruszyć w nieznane i zafundować sobie uczuciowy galimatias".
Alan Bernstein w rozmowie z Agnieszką Jucewicz
|
|
|
Coraz częściej mam ochotę zabrać B. i wyjechać daleko stąd ale wiem, że nie mogę tego zrobić bo mojej mamie pękło by serce....
|
|
|
Nikt wam nie ujmie bólu, Maju. Ale przeżywamy żałobę, bo kochaliśmy. To miłość musicie zapamiętać. Miłość pozostaje.
|
|
|
Prawda żałoby jest całkiem prosta: teraz, gdy mama nie żyje, jestem przyparty do śmierci (nie oddziela mnie już od niej nic oprócz czasu).
|
|
|
|