 |
Kobieta albo kocha albo nienawidzi, niema nic trzeciego spójrz głęboko to sie widzi
|
|
 |
Przyszedł czas zwątpienia... Okres w który wychodząc na miasto miałam wrażenie, że wszyscy ze mnie kpią, że śmieją mi się w twarz...
|
|
 |
biegam palcami po klawiaturze i strunach gitary, czytam, piję herbatę. robię wszystko, byleby o Nim nie myśleć.
|
|
 |
czasem biorąc do ręki noż miałam ochotę wbić go sobie prosto w serce , by nic więcej już nie czuć . gdy miałam w ręce strzykawkę nie jeden raz pomyślałam o złotym strzale . stojąc na krawędzi , miałam ochotę skoczyć . tak często chciałam się poddać , a mimo to - nadal tu jestem // ?
|
|
 |
I muszę wciąż dusić się w sobie, swoje słowa cisnące sie na usta, myśli bezustannie pchajace sie do głowy. Swoją gotującą się krew przełykać, żyły zszywać, sklejać rozpadające się emocje.
|
|
 |
- Nie masz własnego życia? - wykrzyczała do niego po czym odwróciła się i chciała odejść. - Ty jesteś moim życiem. Kocham Cię i chcę spędzać czas tylko z Tobą! - powiedział chłopak, usiłując ją ją zatrzymać. - Zostaw mnie w spokoju! -Nie rozumiesz? Ja nie mogę bez Ciebie żyć. - To nie żyj- odparła i uciekła. Nazajutrz zrozumiała, że przesadziła. Poszła do niego przeprosić. Drzwi otworzyła jej jego matka, ze łzami w oczach. -Jest Sebastian? - zapytała dziewczyna zdziwniona. Kobieta zalała się łzami. - Sebastian się powiesił.
|
|
 |
podeszła do Niego i wręczyła mu paczuszkę. spuścił swój speszony wzrok, ówcześnie ujrzawszy jej przeszklone łzami oczy. - zapomnę. - wyszeptała odchodząc. słyszał z oddali jak zanosi się płaczem. kucnął i zaczął niezdarnie odpakowywać paczkę, delikatnie rozwiązując perfekcyjnie związaną kokardkę. podnosząc wieczko ujrzał trzy rzeczy; paczkę żelek, papierosa i zapałkę. żelki miały symbolizować ich wspólną miłość. obydwoje kochała równie bardzo. papieros miał symbolizować jej uzależnienie od Niego. a zapałka? zapałka miała symbolizować, niewykorzystane szanse. wierzyła, że uda się jej zapalić ją po raz kolejny, ale On jej na to nigdy nie pozwolił.
|
|
 |
Dochodziła 00:00. Słyszałam jak z mieszkania odchodziły dzwięki muzyki, śmiechy i rozmowy znajomych, po czym wszyscy znaleźli się na zewnątrz z kilkoma butelkami szampana. W powietrzu unosiły się strzelające fajerwerki, a szampan lał sie już strumieniem. Wszyscy składali sobie życzenia przekrzykując sie nawzajem.. Jednak ja stałam tam sama ogrzewając nagie ramiona dłońmi hamując łzy -Najlepszego kochanie! -usłyszałam głos mojego chłopaka.Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy.Były błękitne.Wtuliłam mu sie w ramiona by nie dostrzegł łez..Zamknęłam oczy po czym wyobraziłam sobie,że wtulam sie do kogos innego..Do właściciela brązowych tęczówek..Pomogło..Jednak,gdy znów je otworzyłam czar prysł...koniuszkami palców wytarłam łzy, złapałam go za rękę i poszliśmy w stronę domu.Udawałam kogoś kim nie byłam..Udawałam zakochaną i szczęśliwą..Ale on wiedział,ze nie byłam..jednak mimo to milczał..A Nowy Rok okazał sie beznadziejny, gorszy od poprzedniego..Bo był zupełnie bez niego..
|
|
|
|