|
i skończyły się sny o cudownych chwilach, gdzieś zniknęły imprezy i wspólny czilałt
|
|
|
siedziała w swoim ulubionym bujanym fotelu, przykryta ciepłym kocem, z szklanką dobrej, zielonej herbaty w dłoni – jak zawsze, kiedy myślała o nim. ciszę wypełniającą jej pokój przerwał dzwoniący telefon. upiła jeszcze jeden łyk pachnącego napoju i odstawiła naczynie na niewielki stolik stojący tuż obok. leniwie zrzuciła koc na podłogę, po chwili wstała i z niechęcią wzięła telefon do ręki. wpadła w osłupienie. dzwoniła jego mama. – ha…halo? – wydukała dziewczyna. – miał wypadek. nie żyje… - poczuła, jak jej serce łamie się na tysiące kawałków. upuściła w bezsilności telefon. otworzyła okno, ustała na parapecie. ‘kochanie, już do Ciebie idę’ – krzyknęła, skacząc z czwartego piętra.
|
|
|
'musimy się spotkać. czekam.’ – odczytując tą wiadomość od Ciebie, poczułam delikatne ukłucie w okolicach serca. przygryzłam wargę. coś musiało się stać. nie zważając na nic, wybiegłam z domu. wiedziałam, że będziesz w parku. to było nasze miejsce, wiązało się z nim wiele niezapomnianych dla nas chwil. kiedy Cię zobaczyłam, opartego o drzewo, moje serce wpadło w arytmię. patrzyłeś przed siebie takim pustym wzrokiem. bez słowa chciałam złapać Cię za rękę. nerwowo ją cofnąłeś. – co się dzieje? słońce, co jest? – czułam, że w oczach stoją mi łzy. – obawiam się, że to koniec. - Twoje spojrzenie było przerażająco obojętne. deszcz łez oblał moją twarz. upadłam w bezradności na kolana. - co zrobiłam nie tak? – wyszeptałam. – na to wychodzi, że zbyt mocno mnie pokochałaś. - odpowiedział.
|
|
|
zaparzam słodką, malinową herbatę w moim ulubionym kubku w żaby, w tym zarezerwowanym na nasze spotkania. pamiętam, Ty miałeś swój niebieski, ten z herbem drużyny, której kibicujesz. uwielbiałam, kiedy tuliłeś swoje blade dłonie do jego ciepłych ścian, a kiedy herbata rozgrzewała organizm, Twoje oczy świeciły miodowo-zielonym blaskiem, mówiłeś mi wtedy niesamowite rzeczy, ubierałeś uczucia w niebywały sposób, czarowałeś mnie swoimi słowami. wystarczy, że zamknę na chwilę oczy, a od razu wszystko wraca, widzę Twoje dołki w policzkach, które tak kochałam, do dzisiaj moją twarz wypełnia uśmiech, kiedy pomyślę o tym, jak uroczo marszczyłeś nos, kiedy parzyłeś sobie język. już zawsze smak malin będzie przypominał mi Ciebie, wiesz? i nawet nie wiesz jak to boli, wszystko minęło, już ponad rok piję herbatę sama. a Twój kubek wciąż stoi na szafce przy łóżku. niebiesko-białe wspomnienie najpiękniejszych chwil mojego życia.
|
|
|
Czasem myślę, czy warto z każdym dniem walczyć
|
|
|
Ty w swoim DNA nosisz jakiś skurwiały gen - tu gdzie kończy się jawa, nie zaczyna się sen czuje wstręt do kurestwa .
|
|
|
potrafię uśmiechać się sama do siebie . cóż za postęp. / danoone
|
|
|
a przecież nie chcę źle, przecież już wiem jak to boli, mimo tego i tak zawsze, muszę coś spierdolić.
|
|
|
♥za kazdym razem kiedy Cie widze.. nie zaprzeczam - wciaz boli.
|
|
|
zalewać wódą każdy kolejny dramat .
|
|
|
żyje tu, gdzie jedyną miarą szczęścia są promile [...]
|
|
|
Żyję, mam swój kawałek świata jak Ty. Tu gdzie przeplata się uśmiech, smutek, wiara i łzy.
|
|
|
|