 |
i szczerze?! martwię się o Ciebie, ale udaję, że mam wyjebane, żeby moje koleżanki się nie wkurwiały, że ciągle o Tobie myśle bo zaczęły się najlepsze wakacje w moim życiu!
|
|
 |
ogółem chujnia, ale się staram.
|
|
 |
miłość to nie tysiące sms'ów, serduszka i jego imie pisane z tyłu zeszytu, opis na gadu i zdjęcie z nim na facebooku. to do cholery jasnej, coś czego nie da się opisać słowami. to nić łącząca dwojga ludzi. to bliskość. poczucie bezpieczeństwa.
|
|
 |
rzucić, to wszystko i uciec. zacząć żyć od nowa. z nową etykietką. bez opinii, na starcie. bez ludzi, którzy kładą Ci kłody pod nogi. bez problemów, bez rutyny. bez abstrakcyjnej nadziei na lepsze jutro. chcę uciec. ale nie mogę. dalej tkwię, w tym zakichanym, szklanym, pudełku, zwanym życiem. stąd, nie ma wyjścia. nawet śmierć, jest zbyt bezszelestna, by pomóc.
|
|
 |
nie zliczysz, ile razy mówiłaś, że jest okej a tak naprawdę rozpierdalało Cię od środka. nie zliczysz, ile razy uśmiechałaś się, chociaż miałaś ochotę płakać jak dziecko. nie zliczysz, ile razy oszukiwałaś samą siebie, że on cie kocha. nie zliczysz, ile razy spierdoliłaś coś, na czym Ci zależało. nie zliczysz, ile razy miałaś ochotę umrzeć, zapaść się pod ziemię, po prostu zniknąć. nie zliczysz, ile razy tak bardzo pragnęłaś być szczęśliwa, a za każdym razem znowu coś stawało Ci na drodze. pewnych rzeczy nie da sę policzyć, bo niektóre błędy popełniamy zbyt często.
|
|
 |
podwórko uczy zasad, policja uczy biegać
|
|
 |
mówisz, że masz dość? to spójrz na tego pijaka pod sklepem, który ma tylko butelkę, która ma na etykiecie ma jakieś procenty i tylko w tym widzi sens. spójrz na te wszystkie samotne, opuszczone dzieci, umierające z głodu. spójrz na otaczający Cię świat, a dopiero później mów, że nie masz siły by żyć, okej?
|
|
 |
niektóre wydarzenia sprawiają, że tracę wiarę w siebie. na czole pojawia się niedobór magnezu, policzki przestają być rumiane, najlepsza piosenka wieje kiczem. zamykam się wtedy najczęściej w łazience. odkręcam wodę i tępo patrzę w zalatujący chlorem wir. pralka przypomina trochę moją głowę. Moje dwa tysiące durnych pomysłów, dwa tysiące chwil smutku, dwa tysiące banalnych gestów czułości, które tak dobrze pamiętam. siedząc i machając nogami marzę o końcu świata. o czymś, co sprawi, że tępy wir zamieni się w szczęście
|
|
 |
tchórzostwem jest to, że chcę się zabić czy to, że boję się to zrobić?
|
|
 |
on wolał być obojętny, widział jej przyklejony uśmiech, nie zauważając łez kryjących się w jej oczach. karmił ją nadzieją, robiąc z niej nałogową narkomankę bez perspektyw na lepsze jutro
|
|
 |
chodź do mnie i bądź już codziennie
|
|
|
|