 |
|
idąc, wieczorem, przez oświetloną, pustą ulicę, gdy nade mną wisi, pomarańczowe, od pruszącego mi tuż, przed nosem, śniegu, zapalam, kolejnego papierosa. rozmyślam, nad tym, co mnie dzisiaj spotkało. staram, się wysunąć, wnioski, z tego co się wydarzyło, bo przecież, obiecałam, sobie, że będę uczyć, się na błędach. analizuje, każdą, sytuację, niczym, cenną lekcję, która ma mi pomóc, w rozgryzaniu, sensu życia. obsesyjnie, myślę, o każdym geście, słowie, i spojrzeniu, które miałam okazję, ujrzeć. uczę się. wierzę, że kiedyś, pojmę sens życia i znajdę rozwiązanie. znajdę, ściężkę, która zaprowadzi mnie do szczęścia. dym nikotynowy, buszuje w moich płucach, a śnieg pruszy, coraz intensywniej. mam ochotę iść, przed siebie, nadal rozmyślając. jednak, doskonale, wiem, że dane, jest mi się ocknąć, i wrócić, do praktyki. do szarej rzeczywistości, i tego całego burdelu, zwanego potocznie, życiem. teoria, jest przydatna, ale nie wypróbowana, w praktyce, nigdy nie zostanie potwierdzona.
|
|
 |
|
to, że każę, Ci spadać, wcale nie oznacza, że Cię nie kocham. to, że nie zwracam, na Ciebie uwagi, wcale nie znaczy, że nie patrzę, gdy nie widzisz.
|
|
 |
|
bo to jest, już koniec, kolejny rozdział w życiu, gotowy do zamknięcia. należysz, do przeszłości. Ciebie już, nie ma. odszedłeś. tylko, szkoda, że nie potrafię, przestać, żyć przeszłością i skończyć, dławić, się wspomnieniami, każdej nocy.
|
|
 |
|
przyszła, do domu, po kolejnej dawce, wyzwisk, z jego strony. nie przejmowała, się opinią innych. ale jego, szczególnie. w końcu go kochała. poszła do kuchni, wzięła, opakowanie, tabletek uspokajających, zapaliła papierosa, nalała, kieliszek, czerwonego wina i położyła się na marmurowej podłodze. włożyła, słuchawki do uszu, i wybuchła spazmatycznym, płaczem. wysypała, garść, tabletek, na rękę. połknęła, wszystkie za jednym, zamachem. popiła, winem. zapaliła, kolejnego papierosa. zamknęła, oczy. ostatkami, sił, krzyknęła, z rozpaczy. jej, serce stanęło. a oddech, się zatrzymał. wykończył, ją. ona, odeszła, a on mógł, poczuć, się usatysfakcjonowany.
|
|
 |
|
siedząc, na parapecie z kubkiem, gorącego kakao, szukam, powodów, aby przestać, Cię kochać. i powiem, Ci, że moja podświadomość, świeci, pustką, jak nigdy wcześniej.
|
|
 |
|
napiszę, na karteczce, że kocham. podejdę, do niego i mu ją wręczę, ze łzami, w oczach, żeby zrobiło mu się mnie żal. uronię, łzę, i obrócę, się plecami. odejdę. to będzie, nasze ostatnie spotkanie.
|
|
 |
|
opuchlizna z oczu, już prawie, zeszła. tusz, już prawie, wysechł, a łzy, już prawie, przestały spływać, po policzku. jednak, Ty musiałeś, się pojawić na nowo. wraz, z Tobą, wróciły opuchnięte oczy, rozmazany tusz, i te pieprzone łzy, nad którymi, nie jestem w stanie zapanować. : ((
|
|
 |
|
Twój ulubiony kolor? -brązowy. -dlaczego? -te jego oczy.
|
|
 |
|
nie przestanę czytać, palić i pić. chociaż zawsze mówiłeś, że robię to zbyt często. ale wiesz? muszę ci się pochwalić. przestałam czuć, sprzątać i mieć nadzieję. i powiem ci jedno : miałeś w tym spory udział.
|
|
 |
|
z tego 'szczęścia' to aż się skakać chce... najlepiej z mostu i pod pociąg.
|
|
 |
|
- Jesteś inna. - Jaka.? - Taka jak nigdy. - To znaczy.? - Obojętna... - A co Ty kurwa myślałeś że będę czekała na Ciebie w nieskończoność.?
|
|
 |
|
"Dzis piję Twoje zdrowie. Kocham Cię bowiem. I weź się o tym dowiedz..."
|
|
|
|