 |
Tu się poznali.
Tu się spotykali.
Tu się kłócili.
Tu się godzili.
Tu, na tej drewnianej ławce, w lekko zapuszczonym parku wszystko się zaczęło. I to właśnie tu się wszystko skończyło. Gdy dziś się tu zjawił nie czekała na niego. Nie widział z oddali jej falujących na wietrze włosów. Nie słyszał jej głosu. Nie czuł zapachu jej perfum. Po prostu dziś się tu nie zjawiła. Gdy dotarł do ławki, czekała na niego niewielka kartka przypięta pinezką do oparcia ławki. Podpisana jej zgrabnym pismem.
|
|
 |
Mogę żyć tylko bezradną teraźniejszością.
|
|
 |
Moje serce się rozszalało, wichura zamieniła się w huragan, oczy przepełnione były bólem. Świadomość tego, że w tym momencie nic dla niego nie znaczyłam, była najgorszą rzeczą jaką sobie uwiadomiłam.
|
|
 |
A co jeżeli miałam racje? Że byłam tylko ulotnym epizodem w jego życiu, tak nieznaczącym, że aż nie wartym zapamiętania?
|
|
 |
Po krótkiej chwili czujesz oplatające Cię dłonie, Jego dłonie. Słyszysz przyśpieszone bicie Jego serca, a Twoje w tej chwili zwalnia. Próbujesz zapobiec temu co nieuniknione, walczysz, lecz przegrywasz... Resztkami sił szepczesz 'Kocham Cię', a w odpowiedzi słyszysz Jego głośny płacz. Potem zapada ciemność, nicość, która nie ma długości ani szerokości, wysokości i głębokości. Jest po prostu stanem wiecznego szczęścia, do którego tak bardzo chciałaś się udać...
|
|
 |
Czasem dzieje się coś, co zaprzepaszcza wszystko. Piękna na pozór historia zmienia bieg wydarzeń i nic już nie jest takie jakie powinno. Życie płata różne figle i można się po nim spodziewać niemalże wszystkiego. Ale czasem niektóre uczucia sprawiają, że zdrowy rozsądek schodzi na dalszy plan, poddajemy się uczuciom, emocjom i dzieje się coś zupełnie niespodziewanego. Tracimy wszystko, pozostajemy sami i nie wiemy co ze sobą począć.
|
|
 |
Moje życie przelatywało mi przez palce, kierując się swoją własną drogą, niezależną ode mnie. Nie powinno mi to przeszkadzać. Już się przecież przyzwyczaiłam.
Prawda?
Nie, nie prawda. Zawsze przecież tliła się we mnie ta iskierka nadziei, że w końcu coś się zmieni, że nareszcie zdołam chwycić za ster i pokierować moim życiem tak, jak ja chce. Czyli bez żadnych nieporozumień, kłopotów, żalów i wyrzutów sumienia.
Nie mówiąc już o miłości. Nie rozumiałam jej i nie chciałam pojąć.
Więc co ja teraz najlepszego wyrabiam?
Starłam kciukiem spływającą po moim policzku łzę. Łzę? Ja przecież nigdy nie płakałam.
|
|
 |
Gdzie dziś marzenia nasze są? Blizny po szczęściu, oko zaszło mgłą. Mamy bezwietrzny wieczór, cisza krzyczy szeptem, którego nikt nie umie słyszeć. Uciec od tego i nie wrócić, kłopoty, zamknąć oczy, zniknąć w nocy. Uśmiech przez łzy - to nic nie zmieni .
|
|
 |
Do końca tańczysz, chociaż to smutny bal, dla niektórych karnawał - dla Ciebie nawał kar. Życie to marny żart. Krzyczałeś ich, śmiałeś się, chociaż pętla na szyi spijała łzy .
|
|
 |
Zamykam oczy - wybija godzina niefartu .
|
|
|
|