 |
|
kiedy jesteś zakochana zrobiłabyś wszystko, aby tylko znaleźć się jak najbliżej Jego osoby, nawiązać jakąś rozmowę, w końcu wyjawić swoje uczucie. do upadłego walczyłabyś, aby coś z tego wyszło. dałabyś pokroić się za chociażby jeden pocałunek, czy przytulenie. to obsesja, masz tylko jeden cel - zdobyć Go. jednak gdy kochasz wszystko nabiera trochę innego światła. jesteś gotowa przepłakać każdą noc swojego życia. byłabyś w stanie wykroić sobie serce, gdyby Jego przestało być użyteczne. nigdy nie pakowałabyś się między Niego, a dziewczynę na której akurat by Mu zależało. i to wcale nie jest chorą oznaką głupoty, to po prostu sygnał - Jego szczęście stało się wyraźnie istotniejsze, niż Twoje własne.
|
|
 |
|
potraktował mnie jak bezpańskiego pieska. suczkę, którą należy przyjąć do siebie. przyjął, jak najbardziej. zabawił się kilka razy, zachwycony tym jaka jestem cudowna. no ale potem znalazł inną, z lepszym rodowodem, i wyrzucił mnie na próg. jak śmiecia. niepotrzebnego.
|
|
 |
|
- całkiem Ci odbiło ? - nikt nie jest wiecznie normalny.
|
|
 |
|
nie On był moim celem życiowym. chciałam tylko odnaleźć miłość...
|
|
 |
|
mając Ciebie u boku - mogłam śmiało napierdalać o szczęściu.
|
|
 |
|
pamiętam wieczór, kiedy zadzwoniłam do Niego i poprosiłam, żeby poprosił do słuchawki swojego kumpla, który prawdopodobnie z Nim był. bez słowa spełnił moją prośbę. dalsza część wieczoru była równie pozytywna - długi spacer z owym kumplem przy zachodzącym słońcu, cudowne rozmowy i buziak na pożegnanie. nie przypuszczałam tylko, że potem usłyszę o sobie opinie zwykłej dziwki, która przelizała się z kolesiem na pierwszej r a n d c e. uwielbiałam kiedy tak pięknie ubarwiał rzeczywistość, trochę po naszym rozstaniu.
|
|
 |
|
już nawet nie potrafiłam płakać. żyłam jedynie w chorej agonii nie bardzo zdając sobie sprawę z tego, co się dzieje. nie uśmiechałam się. oddychałam, jadłam, aby dostosować się do innych. i wtedy wrócił - mój prywatny dostawca łez zawitał, aby uatrakcyjnić moje życie. zapewnić mi zapasy bólu.
|
|
 |
|
miłość? fajna, fajna, ale limit mi się skończył, a żal mi kasy na wykupienie pakietu.
|
|
 |
|
powiadom mnie o końcu świata jeden dzień przed. może wtedy odważę się powiedzieć Ci, jak mocno kocham. zobaczymy.
|
|
 |
|
powodzenia na nowej drodze życia z tym plastikiem, kochanie. trzymam za Was kciuki i mam nadzieję, że wybranka Twojego serca nie rozpuści się pod wpływem wysokiej temperatury, na solarium.
|
|
 |
|
- przegiąłeś! - wykrzyczałam podczas podnoszenia się z zaspy. strzepałam z siebie po wierzchu biały puch, zaczynając Go gonić. opętana furią, nabrałam tajemniczych mocy i bez problemu Go dogoniłam, oczywiście nie dopuszczając do siebie myśli, że to On zwolnił, no bo jakby inaczej. po drodze złapałam w dłoń garść śniegu, i będąc jakieś pół metra za Nim wymierzyłam cel. obrócił się szybko i powalił mnie na ziemię, przygniatając z całych sił. - zimno, zimno, zimno! złaź! - krzyczałam, czując jak coś zimnego dostaje mi się pod ubrania. nie widząc reakcji z Jego strony postanowiłam zboczyć z wcześniej obranego tonu. - proszę, kochanie... - pisnęłam wręcz. nachylił się i złożył długi pocałunek na moich ustach. - też Cię kocham. - szepnął z chamskim uśmiechem.
|
|
 |
|
patrzę jak każdej z tych laleczek oczy wychodzą na wierzch ze wściekłości. umierają wręcz zazdroszcząc mi tego, co mam przy sobie. widzę jak mierzą spojrzeniem moją dłoń splecioną z Jego, jak zaciskają pięści kiedy On całuje moje usta. mają ten żałosny wyraz twarzy, plotkując ze swoimi przyjaciółkami na Nasz temat. robią wszystko, abym choć raz poczuła się zraniona, co totalnie im nie wychodzi. mam obok faceta, będącego zarówno miłością mojego życia, jak i tarczą. ochroną przed całym złem tego świata.
|
|
|
|