 |
miałam nadzieję, że na parapetówkę przyjdzie także on.. nie myliłam się, jednak nikt nie raczył mnie powiadomić, że zabierze ze sobą jakąś laskę. wtedy przyszłabym w luźnej koszulce i trampkach a nie małej czarnej i szpilkach.
|
|
 |
a teraz się zastanawiam czy to, że nazywam Cię swoim kotem nie ma u mnie podłoża u tego, że w dzieciństwie zdechł mi mój ukochany kociak. zapełniasz nim tyko moją pustkę, nic więcej. nawet mruczycie podobnie.
|
|
 |
dotknij miłość, zatrzymaj wiatr, ukołysz niebo, pocałuj gwiazdę, obejmij mrok, uchwyć chwilę, przywitaj się ze słońcem, zatańcz z księżycem, zabij nienawiść, wybacz wojnę zazdrości, pożartuj z uśmiechem i dopiero wtedy mów o wolności. ♥ / face.
|
|
 |
związek można porównać to ekscytacji Twojej mamy, kiedy stawiasz pierwsze kroki. najpierw niesamowicie się z tego cieszy, emanuje z niej euforia natomiast później gaśnie, a Twoje chodzenie jest dla niej tylko prymitywną czynnością. z nami jest podobnie. początki były ekscytujące, dzisiaj nasza relacja jest tylko rutynową funkcją. a uczucie gaśnie jak płomyk zapachowej świeczki, której cynamonowy zapach doprowadza niemal do mdłości.
|
|
 |
- kocham go. wpatruję się w niego jak w obrazek. myślę o nim przed snem i zaraz po przebudzeniu. w każdej godzinie mojego życia. większość piosenek i miejsc kojarzy mi się właśnie z nim. jest moich marzeń spełnieniem, bólu ukojeniem i wielkim celem. - to takie piękne.. a on..? - a on ma na mnie wyjebane. piękne. rzeczywiście piękne.
|
|
 |
a teraz podręcznik, który niosła poprawiając jeszcze wtedy pedantycznie splecionego warkocza, służy jej jedynie do gaszenia na nim petów. stworzyłeś potwora. wzbudziłeś w niej wyrachowanie, niszcząc jej słodycz. na każde 'kocham' odpowiada tylko 'strasznie mi wszystko jedno'. na każdą cudzą łzę reaguje śmiechem. jej urok zamienił się w podłość do cna przesączony przesadną pewnością siebie. wyprałeś ją z uczuć. zabiłeś jej serce, kolego.
|
|
 |
rzucę się na Ciebie i oplątę nogami tak, aby utrudnić Ci oddychanie. następnie zacznę całować Twój kark delikatnie muskając każdy z centymetrów Twojej naprężonej od podniecenia szyi. wbiję w nią swoje zęby i zacznę Cię gryźć. niechybnie natrafię na żyłę. krew zacznie się delikatnie sączyć. upadniesz. ja upadnę razem z Tobą. bezwładnie na Tobie leżąc wytrę swoje zakrwawione usta końcem rękawa. albo nie. zostawię je w takim stanie. przecież uwielbiasz mnie z krwistoczerwoną szminką, czyż nie kochanie?
|
|
 |
nie rozumiem samej siebie. przecież nigdy nie powiedział, że mu na mnie zależy. nie dał mi pewności, że możemy być razem. ani razu nie wyszeptał mi do ucha słodkiego ' kocham cię ' a mimo to bolało, kiedy zaczął się spotykać z jakąś dziewczyną.
|
|
 |
"Dobrze zrobiłeś. Gdybyś coś po sobie zostawił, prawdopodobnie na wieki zamarłabym w miejscu. Zapewne dostrzegłeś we mnie tę słabość. Dziękuję ci.. Właśnie to ... kochałam w tobie."
|
|
|
|