|
Krwawię, by mieć pewność, że żyję
i mam tę pewność przez chwilę..
|
|
|
Problem to nie brak snu, a sny i chłód, który jak lód zamraża dni,
a ja tkwię w tym jakby na opak logice, bo goniłem za światem, a sam zgubiłem życie...
|
|
|
I nie ważne jak bym skracał dobę, trwa tyle samo
A co rano wieczorem znów przełykam amok. Godziny kłamią, stają jak w gardle słowa, gdy wokół nas nie ma nawet metra cienia by się schować w nim.
|
|
|
Brak snu to nic, problem to chcieć po nim żyć, gdy nie gaśnie słońce wraz z końcem dni
w mikromiliardach filigranowych chwil, pluję czarną krwią, chcąc mrok zmienić w świt.
|
|
|
Jakiś czas temu światło zgasło, znów nie mogę zasnąć. Gdzieś za oknem słychać dziś już ostatni klakson. Dziś znowu sztucznie zmieniam wielkość źrenic, bo nie chcę patrzeć na świat którego nie zdołam zmienić. Zasłoń okno i niech bit gra, zanim wstanie siwy świt i ze mną wygra...
|
|
|
Wracam do domu, sam nie umiem sobie pomóc, żaden z dni nie hamuje mi spadków nastroju
i nie byle komu, obiecałem tylko sobie
przetrwać ostatni raz, choćby tylko jedną dobę...
|
|
|
Jak mój wzrok jest pusty i przenika przez Ciebie, to znaczy, że wcale nie słucham lub zaraz Ci zajebie.
|
|
|
I nieraz, czuje że nie pasuję do nich wszystkich i miewam myśli typu… Nienawidzę ludzi.
|
|
|
Odnajduję mój sinus,
stosunek moich marzeń do czynów
i gdy się postaram by spełnić je wszystkie,
to i tak znów skończę na dole przez triumf...
|
|
|
I wstaje przede mną, nie widzę jej często i wkurwiam się przez to i to mnie przytłacza.
|
|
|
Znam jedną prawdę: koniec końców i tak umrzesz sam
i sam już nie wiem czy nie jestem gotów by zostawić świat.
|
|
|
Brak pęgi znowu zniszczy wszystkie pięści w nas.
Prestiż uwięził bez pamięci głowy gęstych miast
i męczy życie chcąc zwycięstwa pośród większych kart,
na stosie prawd jest ta że w końcu i tak przecież umrzesz sam.
|
|
|
|