 |
Nie myślałam nigdy jak umrę, ale chyba jest dobrze umrzeć za kogoś, kogo się kocha?
|
|
 |
może właśnie pijesz, bakasz, wciągasz, jarasz przy tym ziomuś,
może siedzisz sam jak ja w domu, w pustym pokoju,
słyszysz mnie i mój wokal, mówi, głos który szepcze:
'jesteśmy tacy sami, nawet gdy zmieniamy miejsce'
|
|
 |
znów kumple i ławka, fajka, browar i klatka, babranie się w gównie,
to po ojcu mam żal do świata i zaraz się wkurwię
|
|
 |
wiem, że w tłumie prócz moich znajomych ktoś rozumie jeszcze:
życie to syf, więc z brudu pragnie wyciągnąć Ci szczęście
|
|
 |
nerwy szargają ból, boli jak przedtem, z braku kontroli chlejemy, zmieniając miejsce
|
|
 |
Kiedy patrzę w niebo, widzę Twój uśmiech, jest mi lepiej. / Endoftime.
|
|
 |
W swych wielkich dłoniach trzyma moje tak maleńkie i kruche serce. / Endoftime.
|
|
 |
ej, gwiazdy nie są takie same, od kiedy ktoś bliski mi spisał swój testament, życiowy zamęt, chciałbym wiele rzeczy zmienić, szkoda że trzeba coś stracić, żeby później to docenić
|
|
 |
tyle wspomnień co przeżyliśmy razem, na moim sercu zostawiłaś tylko skazę, kiedyś grzało niczym słońce, teraz twarde jest jak kamień, chcesz miec takie? to się ze mną na nie zamień
|
|
 |
żeby nie zamulac, dodam też że bywa lepiej, szczególnie wtedy, kiedy temat porządnie klepie
|
|
 |
na moje problemy wczesniej nie spoglądacie, wypuszczam nowy traczek, macie pełne kiślu gacie, nagle za mną latacie 'maju powiedz, co sie stało?' CHUJ WAM W DUPY, TAKICH DUZO SIĘ POZNAŁO
|
|
|
|