 |
wciąż pamiętam tamte dni, chociaż śni mi się teraz inne dziś
|
|
 |
rzeczywistość to suka, witamy się o świcie, Ty patrzysz w moje oczy, widzisz pieprzoną pewność, dziś mogę grać o wszystko, lecz nie wszystko mi jedno
|
|
 |
nic ponad moje siły, nic mnie nie ogranicza, mam pierdolony upór, jebaną wole życia
|
|
 |
zastanawiam się tylko, czy aż tak kurwa trudno mnie kochać?!
|
|
 |
chcę by w końcu było dobrze.. kiedy to do Ciebie dotrze?
|
|
 |
spotkaliśmy się na 'naszej' ulicy, koło 'naszego' parku, gdzie za latarnie robił księżyc. pewnym krokiem podszedł i pocałował mnie. z ust zdążyłam jedynie wydobyć cichy jęk. usłyszałam jego głos. jego 'przepraszam', które rozprzestrzeniło się w powietrzu tak szybko, jak para z jego ust. było zimno. popatrzyłam się na niego. twarz miał zapłakaną, a na policzkach było widać smugi łez. wiedziałam, że tęskni, że kocha. popatrzyłam mu w oczy i zobaczyłam strach. zobaczyłam jego ból. wiedziałam już, wiedziałam, co działo się w jego głowie. przestraszona zaczęłam uciekać. bałam się - biegłam - tak cholernie bałam się bałam uczuć jego, jak i swoich. kochałam go, i doskonale o tym wiedziałam. upadłam. uroniłam kilka łez- zupełnie niepotrzebnie. podniosłam wzrok i ujrzałam jego twarz znajdującą się na wprost mojej. znów popatrzyłam mu w oczy. 'wybaczam'- odszepnęłam.
|
|
 |
czuję się jak szczypta soli w słodkim cieście- zupełnie niepotrzebna.
|
|
 |
uwielbiam te dni, pusty dom, muzyka na full, piwko i moje ukochane vicki czerwone.
|
|
 |
cienka linia między miłością i nienawiścią
|
|
 |
nigdy nie pojmiesz co działo się w mojej psychice
|
|
 |
się porobiło, już nie dzielimy razem ławki, choć kiedyś byliśmy, jak szlugi z jednej paczki.. / paluch
|
|
|
|