 |
Idealna przyszłość to ta, w której pierwszym obrazem który zobaczę zaraz po przebudzeniu będzie brązowa głębia jego oczu, a pierwszym dźwiękiem który usłyszę, będzie jego ciepłe, mruczące " witaj kochanie".
|
|
 |
Idealny nie znaczy wyjątkowy, wiesz?
|
|
 |
paradoksem jest to, że najbardziej zabolało mnie w tym wszystkim złamanie serca, a z czasem zaczęłam się w owym czynie specjalizować, na narządach innych.
|
|
 |
W życiu wszystko można podsumować krótkim, sarkastycznym 'bywa'.
|
|
 |
jest tak samo, może tylko trochę smutno i nie mówisz DOBRANOC i nie mogę przez to usnąć
|
|
 |
Nie akceptuję ludzi, którzy śmią wątpić w moją wspaniałość.
|
|
 |
brak czucia w palcach, przemoczone skarpetki, mocno czerwony nos i policzki, śnieg pod koszulką, bałwan dumnie stojący na podwórku, włosy elektryzujące się do czapki spadającej na oczy, rękawiczki drapiące w dłonie, ochota na ciepłą herbatę, której nie mogę ziścić, zważywszy na to, iż umieram przy najdrobniejszym zetknięciu z czymś twardym, tudzież czajnikiem. dla Ciebie, cóż. i nie jest w porządku, uzależnienia są złe.
|
|
 |
czy tęskniłabyś za mną, gdybym wyszedł i nie wrócił? gdybyś nie mogła mnie znaleźć wśród innych ludzi? wśród twarzy,wśród dłoni,wśród osób? jak szybko byś zapomniała jaki mam kolor oczu?
|
|
 |
- Och, widzę, że dziś coś nie tak z Twoimi włosami.. - A ja widzę, ze coś nie tak z Twoją twarzą.
|
|
 |
pomyślałbyś, że to polubię? śnieg, zimę, mróz, czapkę i niewygodne rękawiczki? ba, zacznę to uwielbiać? pomyślałbyś, że zacznę śmiać się przy przewracaniu w zaspę i chętnie poprzestanę na wyjście na dwór w ten ziąb? pomyślałbyś, że będę lepić z Tobą bałwana, nie stukając przy tym nawet raz zębami z zimna? że będę się śmiać - kiedy trafię Cię kulką czy kiedy przestraszę się płatka śniegu opadającego mi na rzęsy? że będę, nie czując już ani nóg, ani rąk, zapewniać, iż jestem najszczęśliwsza, teraz, tak?
|
|
 |
liczba wskazująca na wzrost, wciąż powiększała cyferki. waga wahała się. ludzie przychodzili, odchodzili, śmieli się, kochali, ranili również. życie pomagało mi się wspinać, żeby tuż potem zepchnąć mnie na samo dno. uczucia się mieszały, poglądy się kształciły. jedno, przez te wszystkie lata, pozostawało niezmienne. przyjaźń.
|
|
 |
Wiesz jak nazywał by się dom w którym mieszkała byś ze swoimi przyjaciółkami? Nie, nie psychiatryk. Burdel kochanie, burdel.
|
|
|
|