 |
|
Marzysz o Nim, ale wiesz, że nie możesz go mieć. Pragniesz go zdobyć, ale każdy Twój ruch jest kontrolowany przez los, a następstwa, które następują w wyniku Twoich działań stają się rozliczeniem Twojego szczęścia. Zastanawiasz się wtedy co robisz źle, za co życie Cię wini. Próbujesz być szczęśliwa, walczyć o swoją prywatną radość, którą masz przy Nim. Wiesz, że nie chcesz i nie możesz wybierać, a jednak wszystko wokół Ciebie zaczyna się komplikować. Zaczynasz się powoli poddawać, czujesz wyczerpanie i nie wiesz, jaką stroną się udać, aby naprawić chociaż część własnych błędów. Rozglądasz się po codzienności szukając jednocześnie odpowiedniego rozwiązania.. Jedynie na Twojej drodze pojawia się tysiące pytań, na które nie znasz odpowiedzi i nigdy nie będziesz w stanie ich znaleźć. Zaczynasz się powoli staczać ku dni, upadasz na samo dno.. Dusisz się, a po czasie zaczynasz odchodzić. Twoje serce zaczyna słabnąć. Czujesz, że wybór pomiędzy przyszłością,a miłością Cię zabił..
|
|
 |
|
patrzę na Ciebie, myśli mam tylko grzeszne. chciałbym Cię mieć, robić to nawet w piekle. / PEZET!
|
|
 |
|
Spoglądam na Twoje zdjęcie i zastanawiam się co dziś czuję. Nienawiść, niechęć, a może po prostu obojętność? Ciężko jest to określić po tym co oboje przeszliśmy. Tyle lat ze sobą, wiele upadków, potknięć, a niekiedy też szczęśliwe chwile. Łączyło nas cholernie dużo wspólnych sytuacji, ale żadne z nas nie było negatywnie względem siebie nastawione. Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Twoja twarz była jedynie zapisem kłamstw, których nie widziałam, których nie chciałam widzieć, prawda? Co z tego, że się przy Tobie męczyłam, a tego nie rozumiałam, że tak się dzieje.. Wiesz, wtedy liczył się sam fakt, że jesteś. Nic poza tym nie było tak bardzo ważne dla mnie. Bo widzisz, w tamtym czasie jeszcze wierzyłam w siebie. Nie poddawałam się, a teraz? Przy pierwszej okazji, która się przydarzy ja odpuszczam i przestaję istnieć nie tylko dla Ciebie, ale też i dla ludzi.
|
|
 |
|
Wiesz, nie mam sił na walkę o Ciebie, a tym bardziej na walkę z Tobą. Nie chcę, abyśmy po raz setny się kłócili. Ile można toczyć tak zawziętą walkę i grę, która jest między nami? Zdajemy sobie sprawę oboje, że długo w taki sposób nie pociągniemy, a jednak bez przerwy w to brniemy. Nie czujemy żadnego dystansu, który rodzi się pomiędzy nami tylko dlatego, że jesteśmy ślepi na los, który jest przy nas? A może to wina naszej niechęci i obojętności? Ranimy się wzajemnie, nie cofamy przed niczym, a to nam nie jest do niczego potrzebne. Oboje o tym doskonale wiemy i rozumiemy się bez żadnych przeszkód. Chociaż ucieczka, w którą brniemy staje się z dnia na dzień coraz silniejsza, a powstająca obojętność bardziej nas do siebie zniechęca jest przyczyną wyłącznie tego, że żyjemy, ale jednocześnie zatruwamy się wzajemnymi ciosami.
|
|
 |
|
Który raz z kolei próbuję wyrzucić Cię z mojej pamięci? Który raz już chcę, abyś odszedł na zawsze, a Ty wciąż tego nie robisz? Zdajesz sobie sprawę z tego, jak Twoje zachowanie negatywnie wpływa nie tylko na mnie, ale i na całą resztę? Oboje doskonale wiemy, że Twój powrót w moich myślach w niczym nie pomoże, a wręcz przeciwnie... Może jeszcze więcej zniszczyć. Nie mam z Tobą kontaktu od ponad roku, ale sam fakt, że przenikasz przez moje myśli, wspomnienia, które zaczynają być odświeżane zaczyna mnie irytować i coraz bardziej denerwować. Wiesz, że to jest złe, a jednak nie przestajesz tego robić. Nie przestajesz mnie prześladować nie tylko na wizji, ale też i w śnie. Dlaczego to robisz? Może kiedyś mi odpowiesz na to pytanie i przestaniesz prowokować, abym więcej za Tobą nie zatęskniła, abym o Tobie nie pomyślała i na zawsze zerwała z dawnymi zasadami, które odeszły razem z Tobą?
|
|
 |
|
Za dwa tygodnie mija nasza rocznica poznania. Mija dzień, w którym coś się zmieniło. Nie spędzimy go razem, na pewno nie. Już dawno przestałam się łudzić na to, że się odezwiesz tego dnia, że znajdziesz ten czas, o który Cię proszę już od kilkunastu tygodni. Wiem, że nie będziesz pamiętał o tym dniu. W końcu sam zawsze mi powtarzasz, że to ja mam tylko pamięć do dat i cyfr. Aczkolwiek chciałabym zaznać tego zaskoczenia z Twojej strony, tego odezwania się i wywołania tą jedną chociaż wiadomością czy telefonem pozytywnego zaskoczenia. Może to dla Ciebie nic nie znaczy, ale dla mnie to naprawdę jest wiele. Kiedyś każda chwila, którą mogłam z Tobą spędzić była bezcenna, a dziś? Jedynie mogę Cię widzieć i słyszeć w snach, a to nie zmienia już niczego... Jedynie nasila uczucia i zadaje większy ból niż kiedykolwiek on był.
|
|
 |
|
lubię niedziele. lubię gdy cały dom pachnie świeżo zrobioną surówką i pieczoną karkówką na grillu. lubię kiedy siedzimy wszyscy - całą rodziną - na balkonie i gadamy o nawet największych pierdołach, ale gadamy. lubię to uczucie radości, szczęścia i rodzinnego ciepła. lubię, gdy choć raz w tygodniu jesteśmy normalną, zwykłą rodziną. bez pracy. bez szkoły. bez kredytów. bez problemów.. / maniia
|
|
 |
|
osiemnastolatka, średniego wzrostu, szatynka, o czekoladowych tęczówkach, z kobiecymi kształtami. impulsywna sangwicznika, uwielbiająca języki obce i ten ojczysty. zawsze zdobywa to co chce, nie poddaje się mimo niepowodzeń. leniwiec, kochający wszelakie sporty, ale tylko w telewizji. podskakuje chodząc, jej myśli tańczą breakdance. mówi głośno, często z dobitnym akcentem. bywa ironiczna. skromna, czasami przesadnie. słucha różnej muzyki, ale jej sercem kieruje rap, reggae i dancehall. z bujną wyobraźnią. fascynuje się wschodem, szczególnie Rosją. marzy? za dużo. zakochana, od dawna. dyskretna? bywa. cieszy się każdym dniem, bo musi.
|
|
 |
|
płakałam, bezradnie stukałam stopami o podłogę, gryzłam zaciśnięte pięści, wargi. w akcie desperacji rozbiłam kieliszek pełen czerwonego wina, cieczą zachlapałam podłogę i białą koszulkę. moje ubrania przesiąkły papierosowym dymem, a świat zawirował pod wpływem alkoholu we krwi. usiadłam między kanapą, a komodą i spowiadałam się im z bez wzajemnej miłości. niestety nie odpowiadały.
|
|
 |
|
nie spała kilka nocy, nawet nie wypiła kawy, zapomniała jak smakują szlugi. błąkała się po szpitalnym korytarzu, trzęsąc się ze strachu. po głowie chodziło jej jedno zdanie - mogłam go nie zostawiać. umierał. przedawkował narkotyki. lekarze pracowali już kilka dób by go odratować. poszła do łazienki i spojrzała w lustro. jej przekrwione oczy potrzebowały chociaż sekundy snu, jej przetłuszczone włosy aż prosiły się o porządne wymycie i nałożenie odżywki, jej pomięte ubrania błagały o żelazko. szybko związała włosy w kok i nałożyła olbrzymią bluzę przepełnioną najukochańszym zapachem. po dwóch godzinach spędzonych na korytarzu w towarzystwie jego matki, kobiety, której nienawidziła z całego serca wyszedł lekarz. jego twarz mówiła wszystko - drogie panie, tak mi przykro - wykrztusił - nie mogliśmy nic zrobić. padła na kolana i wybuchła spazmatycznym płaczem, po chwili wybiegła z budynku, wyjęła nóż i wbiła go prosto w swoje serce. umarła z miłości.
|
|
|
|