 |
[ cz. 17] Zapukałam do drzwi już wchodząc, po czym cicho powiedziałam -Dzień dobry. Ja przepraszam, ale.. Bardzo mi przykro. Nie powinnam przeszkadzać, tylko mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku. - mój głos drżał, słowa z trudnością przechodziły przez gardło. -Bardzo Ci dziękuję. -cicho mówiła jego matka - Musi być dobrze, bo jak moi mężczyźni sobie poradzą beze mnie- uśmiechnęła się, a ja to odwzajemniłam. -Mamo, zostawię Cię na chwilę, dobrze? - spytał jej, a ona przytaknęła. Wyszliśmy na korytarz. -Przepraszam, wiem, że miałem być przy Tobie i chciałem to wszystko naprawić, to znaczy nadal chcę, ale sama widzisz.. -Oszalałeś? Nie musisz mnie przepraszać. Bardzo mi przykro, że to spotkało właśnie Twoją mamę, jeśli chcesz, zostanę tu z Tobą, zaraz zadzwonię do taty. - mówiłam szybko, a on złapał mnie za rękę, zbliżył się do mnie i wyszeptał do ucha -Zostań. Na zawsze.
|
|
 |
[ cz. 16] Nagle zadzwonił telefon. To on. Odebrałam bez wahania: -Gdzie Ty się podziewasz?! Nie masz pojęcia jak się o Ciebie martwię. - chciałam mówić dalej, ale przerwał mi: - Byłem.. Ja byłem w szpitalu. -Nie było Cię, przecież pytałam.. -Ale nie chodzi o mnie.. Moja mama.. Ona, ona.. - rozpłakał się, płakał tak bardzo, tak głośno, że ja sama o mało co nie zaczęłam ryczeć. -Co się stało? -Ona jest bardzo chora. Ja przepraszam Cię, ale.. -Tak rozumiem, musisz być z mamą. Chyba nie powinnam tam przychodzić, prawda? -Nie , wręcz przeciwnie, potrzebuję Cię.. -Już pędzę.- powiedziałam i rozłączyłam się. Znowu szybko pobiegłam do szpitala, spytałam o jego mamę, na początku nikt nie chciał mi powiedzieć w której jest sali, ale po tym, jak wytłumaczyłam sytuację, w końcu znalazłam miejsce, gdzie leżała, a obok stał On.
|
|
 |
[ cz. 15] Czym prędzej, zaraz po zakończeniu ósmej lekcji pobiegłam pod jego dom. Nawet nie czułam bólu nóg, ani zmęczenia. Bałam się o niego. Zadzwoniłam do drzwi. Nikt nie otwierał. Jego telefon był wyłączony, jego koledzy nic nie wiedzieli. Umierałam ze strachu, jak jeszcze nigdy. Poszłam najpierw do pobliskiego szpitala, kobieta w recepcji nie uspokoiła mnie- nie było go tam. Nawet gdyby coś mu się stało, a gdyby tu był, to byłaby w pewnym sensie ulga- wiedziałabym co się z nim dzieje. Tymczasem musiałam trwać w niewiedzy, w nicości.
|
|
 |
[ cz. 14] Wiedziałam doskonale, że jeśli to wszystko się zacznie - skończy się porażką. Bo ile może być 'ostatnich razów'? Zostawiłam mu wiadomość na poczcie: - Cześć. Wybacz mi, ale ja już nie potrafię. To tak jak z potłuczeniem lustra.. nie mam ochoty próbować go złożyć, aby było jak kiedyś, bo to grozi pokaleczeniem.. Przepraszam, dobranoc. - nie oddzwonił, może to i lepiej. Rano wstałam zupełnie niechętnie, bo wiedziałam, że spotkam go w szkole. Pierwsza lekcja. Nie przyszedł. Może zaspał? Druga lekcja. Nie ma go. Trzecia lekcja. Jego miejsce w ławce wciąż wolne. Czwarta lekcja. Nie pojawił się. Piąta, Szósta, Siódma, Ósma- czekanie na marne. Może coś mu się stało? Może... Boże! Może to przez mój telefon? Cholera.
|
|
 |
Jakie to szczęście, że Go mam. Gdyby nie On, to pewnie nie poradziłabym sobie w wielu sytuacjach, na przykład teraz, kiedy od dwóch godzin siedzę zapłakana nad brzegiem jeziora i kompletnie nie widzę swojej wizji przyszłości. Tak, przeznaczenie wiedziało, że będę potrzebowała wielokrotnego wsparcia, dlatego mi Go dało.
|
|
 |
Podniesiony ton głosu. Za dużo alkoholu. Kłótnia o nic. Brak zrozumienia. Gniew. Krzyk. Złość. Agresja. Moje ucieczki. Kary. Moja śmierć każdego dnia... Chciałabym być normalnym dzieckiem, normalnego ojca.
|
|
 |
[ cz. 13] Podając pretekst wyjazdu z mamą na wieś, do babci, chciałam uciec przed ważnymi pytaniami jakie czyhały na mnie z jego ust dzisiejszego dnia. Oczywiście, mimo mojego uporu, odprowadził mnie pod samą furtkę. Rzuciłam mu ciche dziękuję i weszłam do domu, nie dając nawet rąbka nadziei, że nasze pożegnania mogą jeszcze wyglądać inaczej w przyszłości. Nie odpowiedziałam mamie na pytanie jak w szkole, nie zjadłam obiadu, poszłam od razu po schodach do swojego pokoju i włączyłam laptopa. Po niespełna dwóch minutach usłyszałam po raz kolejny .. 'Obiecywałem tyle razy, że nie powtórzy się już nigdy więcej coś między nami. Obiecywałem tyle razy, miałem dobre intencje,ale nie zawsze to wystarczy.'
|
|
 |
[ cz. 12] Odwróciłam się w drugą stronę i zaczęłam iść naprzód, podczas gdy łzy mimowolnie spływały po policzkach. Podbiegł przede mnie i mnie zatrzymał, podniósł moją głowę do góry i wytarł łzy, a po chwili patrząc mi w oczy, wyszeptał: - Powiem to. To nie słowa, to uczucia. I wcale nie są puste. Są pełnie nas. Kocham Cię. Bardzo Cię kocham. - po czym przytulił mnie i opętał swoim cudownym zapachem, tą magią, jaka kiedyś między nami była.. zupełnie jakby wróciła. A przecież miała odejść na zawsze.
|
|
|
|