 |
Toczę przez codzienność zamęt, milowy kamień. Ty też go toczysz do wygranej, na swoim prawie pod niebem obcych planet, spacer Wrocławiem. // Pih - wiatr
|
|
 |
Biorę tu co mi dane. Grunt, że jest oddychane. // Pih - wiatr
|
|
 |
Mówię wskazówce jak własnej żonie. Po wędrówce dzisiaj znów zasnę koło niej. A jutro razem na betonie, pojutrze kto wie? Może gdzieś w Barcelonie? Nie cofnę palcem jej, nie stanie kiedy klasnę w dłonie. // Pih - wiatr
|
|
 |
Żyjesz jak w banku raz! Jak długo Bóg chce i nikt Ci tu nie da dwóch szans w jednorazówce. // Pih - wiatr
|
|
 |
Nie daję bagnu szans - nie jestem głupcem - mam na koszulce! // Pih - wiatr
|
|
 |
Gram w to ponad pół życia! Od pierwszego wjazdu w takt, czuję na karku wiatr jak na zegarku czas. // Pih - wiatr
|
|
 |
Znajdź mnie na tych ulicach, sprzed kilkunastu lat, zacznie grać Ci muzyka.. Ten co dał miastu Rap. // Pih - wiatr
|
|
 |
Choć problemy się piętrzą jakbym puścił w ruch domino, jestem tego świata częścią choćbym spadał w dół z lawiną. // Pih - wiatr
|
|
 |
Chcę już stres wyrzucić z równań, ukradł mi już wrzesień sto dni. Nie chcę widzieć tego gówna, chcę mieć minus dziesięć dioptrii. // Pih - wiatr
|
|
 |
Idę przez cichy park, wbity w takt spadających kropli, przez dni tych lat jak ET brat czułem się tu obcy. Przez dni tych lat wiem, że idę przez spalone mosty jakbym zamiast parku szedł przez epidemie czarnej ospy. // Pih - wiatr
|
|
 |
Czy gdybym przypiął się pasami do drzewa w Dolinie Rospudy, stając przed buldożerami, poczułbym zew natury? Lub gdybym stanął ze śmiercią oko w oko nad przepaścią, szanowałbym swe życie bardziej niż swą własność? A gdyby ludzie mogli latać i rozmawialiby z ptakami? Lub gdyby mieszkali w chatach nie obciążonych kredytami i pływali w swoich jachtach z lux apartamentami, czy nikt nie sięgnąłby po gnata by odjebać kogoś za nic? // Pih - wiatr
|
|
 |
Jesień nadchodzi, coraz chłodniej wieje w kark wspomnieniami sprzed kilku lat. // Pih - wiatr
|
|
|
|