|
Joint z rana jak pochodnia się rozpala
Dalej krąży, dawaj do nas może jeszcze zdążysz
|
|
|
W oddali światło co coraz mocnej lśni
Już mniej rozlanej krwi, a gniew ciąle w nas tkwi
|
|
|
Moment zatracenia, czy ty to widzisz
Ma karta przeznaczenia, klucz otwiera drzwi
|
|
|
Tak życ, tak umrzeć, chory świat
Za swe marzenia płacąc widokiem zza krat'
|
|
|
A ja po swojemu dąże do celu
Wokół bieda, nikt nic za darmo nie da, żyzna gleba
|
|
|
Pycha na dzień dobry, już nie będzie chodził głodny
Na krawędzi, nie jeden tą ścieżką pędzi
|
|
|
Żyjemy na krawędzi, tu nie jest kolorowo
Ja i moi ludzie pozostajemy sobą
|
|
|
Każą się uśmiechać, zwiędły życia kwiat
|
|
|
Przed tobą błędy, które każdy z nas musi popełnić
Żeby kiedyś twoje czyny były dla nas czymś czytelnym
|
|
|
Nie znasz życia, ja już wiem jak może iskrzyć
Jak poróżnić może nawet tych najbliższych
|
|
|
Potrzebuję cię jak niczego w życiu
Tęsknię jak za czymś na co patrzysz w ukryciu.
|
|
|
Może to nieodpowiedni moment
Ale fakt, że cię spotkałem jest dla mnie jak omen
Możesz myśleć - nie jesteś tym właściwym
Ja wiem, że to właśnie przy tobie będę siwy
Bo jest coś między nami
Czym chciałbym nas całe życie karmić
Jest coś dlatego się tym dzielę
Powiem ci ten sekret, bo miłość ma ich wiele
|
|
|
|