 |
|
znów zatapiasz swoje smutki w jednym litrze czystej wódki.
|
|
 |
|
nic nie irytuje mnie bardziej niż moment, kiedy siedzę na znienawidzonej matmie i nie mogę rozwiązać zadania bo w myślach mam tylko Twoje wczorajsze słowa na pożegnanie. obliczam działanie, a zamiast wyniku zapisuję Twoje imię. przez tak prymitywne zajmowanie moich myśli skazujesz mnie na brak wykształcenia, skarbie.
|
|
 |
|
Twój zapach jest dla mnie jak narkotyk. zacznę sobie wkrótce dawkować fiolki Twoich perfum. tak w ramach zaspokajania mojego narkotycznego głodu, kiedy nie ma Cię obok
|
|
 |
|
nie znoszę, kiedy jestem już wedle przekonana, że uda mi się z nim pożegnać raz, a dobrze, a on jakby czytając w moim myślach nachyla się nade mną, mówiąc jak kocha. uwielbia tą delikatną formę sadyzmu. kocha, kiedy przez niego kłócę się sama ze sobą. kiedy mówi mi, że odchodzi, i nie odsunie się nawet na metr, a ja wskakuję na niego oplatając nogami. 'zostań' szepczę, rozchylając usta. chociaż w myślach mam tylko bezwdzięczne 'odejdź'.
|
|
 |
|
bo bardzo wysoko cenię fakt, że zaistniałeś w moim życiu.
|
|
 |
|
ból serca, gdy widzisz kolejną raperkę lub rastafariankę w szkole, chociaż jeszcze dwa miesiące temu było tyle plastików, a rok temu tyle emo panienek? nic, w tym dziwnego, że dostaję kurwicy na ich widok, posyłam im setki ironicznych uśmiechów i są tematem naszych ploteczek.
|
|
 |
|
w moją stronę kierujesz wyłącznie wyzwiska. zapomniałeś już o komplementach, które prawiłeś mi codzień. przykro mi, iż nie masz za grosz wychowania. nie wypada traktować tak kobiety, nawet tej, która zraniła Cię tak dogłębnie. możesz schować się do szafy 'mężczyzno' za dychę.
|
|
 |
|
czas minął, co nawywijałeś już nie wrócisz.
|
|
|
|