 |
I uczuć nie pokazuj tych na pewno nie od razu by
Mogli wykorzystać twoją słabość napluć ci nią w ryj
|
|
 |
Twoje oczy mówią wszystko, a serce kłamie
Wiem że życzysz mi żebym poszedł na dno jak kamień
Lubisz jak tracę siły spadam w dół ledwo staje
Dla ciebie to jeden chuj ważne żebym miał najdalej
|
|
 |
A wszystko wokół nabrało nagle tempa,
Z początku dobrze, bo z początku nie pękasz,
aż przy dźwiękach mijających lat za szybami
zacząłem zastanawiać się nad tym co stało się z nami
i czemu nie zarzucasz mnie tymi planami więcej,
a głowa ciąży mi już prawie tak jak ręce.
I nie wiem sam czy przy tym tempie chcę
przeżyć tutaj jeszcze choć jeden dzień.
|
|
 |
A ja jak kretyn wierzyłem w twoje szepty
i byłem gotów oddać im się bez reszty.
Wierz mi, aż twój głos nagle zniknął
i nawet nie było mi specjalnie przykro.
|
|
 |
|
Porównania są łatwe
Gdy już raz poczuło się smak ideału / perry
|
|
 |
Złapać to coś w środku, to coś w sobie zabić
Bo ile razy w końcu można powietrzem się dławić
Na wskroś przeszywają mnie zmęczenia dreszcze
Ten ktoś nie wiem ile czekać będzie jeszcze
Bo choć kolorowe staje się powietrze
To zwiększa się pomiędzy nami przestrzeń
|
|
 |
Nie chcę witać dnia, który wieczorem znowu przeklnę
Kiedyś zmierzałem do szczęścia dziś nie wiem sam gdzie biegnę
Bo niebo jest już chyba zbyt odległe
Nie raz już chciałem tym pierdolnąć choć wiem, że nie da rady
Choć wiem, że mi nie wolno chciałbym z tego się ograbić
|
|
 |
Wiesz, nie możesz myśleć, co wydarzy się potem,
pierdol konwenanse i setki tanich plotek.
|
|
 |
Choć nieraz wszystko sypie się, musisz chcieć wrócić z powrotem , i nie pierdolić, że boli, nie zapije na siłę.
|
|
 |
Bo jeśli wokół wszystko w gównie tonie , to przymusem że trzeba nauczyć się w tym gównie pływać.
Tak bywa świat zbiera żniwa krok po kroku , masz więcej wrogów wokół niż przyjaciół u boku.
|
|
 |
Pieprzyć sentymenty, w szczególności te cudze, jestem tu, więc gdy oni Cię uśpią ja Cie obudzę.
Stój, popatrz w przód tak bez złudzeń, dokąd to biegnie i kim są kurwa Ci ludzie ?!
Masa zasad i reguł, w obłudy ścieku, przełomów wieku, obojętnych na myślenie i czucie.
|
|
 |
Ulice nie dają Ci miejsca na oddech.
Tu nie liczy się pech, a żaden grzech to nie problem.
Mało przyjaźni gestów, jesteś szeptem wśród szelestów.
|
|
|
|