|
przeraża mnie myśl, że każda decyzja jest jak maleńki kamień spadający na wagę życia. i to los decyduje, gdzie spadnie i która szala pójdzie na dno - szczęścia, czy porażki.
|
|
|
stałam się przez niego zimną kobietą. ignoruje płeć przeciwną na milion różnych sposób, a i tak przyciąga ich to jak magnez. urocze i zupełnie bez sensu.
|
|
|
- Will, proszę, przestań! To miłość Will, to pomiędzy Nami! To pieprzona miłość, to przykład tej idealnej miłości, jakie są w bajkach! Nie spieprzysz tego rozumiesz Will?! Nie spieprzysz. - krzyczała, wyklinała w przestrzeń, której nie widziała. Łzy leciały jej po policzkach cienkimi strumieniami, ale ona ich nie czuła. - Przestań się wydzierać, bo co sobie ludzie pomyślą. To nie była żadna miłość, zrozum to do cholery! To było jedne kurwa wielkie złudzenie! - warknął jak najoschlej tylko potrafił. Udawał, cały czas udawał, bo on też płakał, nie potrafił przestań ale ona tego nie widziała, nie mogła ujrzeć i nigdy nie będzie mogła. Widział, jak zastygła; jej usta wygięły się w grymasie, przez ból jaki przechodziła. I upadła. Upadła na jego oczach i nigdy już nie wstała.
|
|
|
chcę kogoś, komu mogłabym szeptać do ucha to, czego nie wolno mówić głośno.
|
|
|
kiedy stałam przed nim zastanawiało mnie tylko jedno - jak wygląda moja twarz, czy jak młody burak cukrowy, czy może jednak dojrzały pomidor?
|
|
|
odchodziłam, a właściwie starałam się odejść, ale na daremno, bo po chwili poczułam jak delikatnie, choć stanowczo łapie moją dłoń. byłam tak zestresowana całą sytuacją, że nawet nie odwróciłam twarzy tylko jak jakaś idiotka zrobiłam krok do przodu, jak gdyby nigdy nic. okazało się, że niestety pomiędzy nami jest nie tylko 20-centymetrowa różnica wzrostu ale i również siły. w mgnieniu oka pociągnął mnie za dłoń i nim się zorientowałam, zostałam szczelnie opleciona jego silnymi ramionami. "opanuj się, na litość boską opanuj się!" - wołałam do siebie w myślach, nie wiedząc co zrobić, a że moim rekordem było palnięcie 10 głupot w ciągu minuty, a nie chciałam tego wyniku pobić. szło mi całkiem dobrze, przez około 8 sekund, ale stało się coś, czego nie przewidziałam - wciągnęłam przez nos powietrze. gdyby znajdował się tam sam tlen zapewne mój wysiłek nie poszedłby na marne, ale niestety - do moich nozdrzy dostał się również jego zapach. w tym właśnie momencie straciłam głowę, dla niego.
|
|
|
"..- właściwie, to się cieszę.
- cieszysz się? jak to się cieszysz? przecież jesteś niewidoma!
- to, że jestem niewidoma nie znaczy, że nie widzę.
- kompletnie Cię nie rozumiem.
- patrzę na świat oczyma wyobraźni. uważam się za osobę szczęśliwą, bo nie widzę tego bólu, zdrady, zawiści, smutku na tylu mijanych twarzach. właściwie, gdy mam słuchawki w uszach mogę spokojnie udawać, że żyję w raju. bo dla mnie niebo, to nie dostatek, wygoda i przyjemność. dla mnie to miejsce, gdzie nikt dookoła nie umie zdefiniować pojęcia "cierpienie". jestem człowiekiem, Will, człowiekiem. A jednostka, która uznaje się za szczęśliwą gdy tylko ona się uśmiecha wśród mnóstwa ludzi, nie jest człowiekiem." - fragment mojej książki.
|
|
|
zawodowo pieprzę farmazony.
|
|
|
przepraszam, obiecuję, że teraz będę cichutko stąpać, "chodząc Ci po głowie".
|
|
|
|