 |
pamiętam szkolną wycieczkę do Krakowa, kiedy w drodze powrotnej prawie każdy spał, w autobusie panowała dziwna cisza. on z kumplem siedział na samych tyłach a ja przed nimi, zerkałam co chwilę na niego, siedział z telefonem w ręce wpatrując się w szybę, coś było nie tak. poczułam wibrację w kieszeni napisał mi smsa o treści. ' nie dam rady dłużej udawać, że nic do ciebie nie czuję, kocham cię jak pojebany. ' odwróciłam się do niego z wielkim uśmiechem na twarzy. usiadłam koło niego i przez całą drogę siedzieliśmy w objęciach milcząc.
|
|
 |
Przez Ciebie spadam, spadam coraz niżej na dno. Noce nieprzespane się dłuża, i wydaję sie jakby trwały wieczność. A dni stają się bez sensu, od czasu gdy ciebie już nie ma.
|
|
 |
Pyskata to może być dziwka, ja jestem wygadana
|
|
 |
dzisiejszy dowód zaufania to podanie hasła na nk czy fb. -.-
|
|
 |
nawet we śnie potrafisz być skurwysynem , gratuluję .
|
|
 |
choć nie łączą nas wspólne geny, czy chociażby nazwisko - jesteś moją siostrą. przyjaciółką, za którą dam się pokroić. to Tobie szeptałam do ucha swoje nawet najgłupsze tajemnice z dzieciństwa, i to z Tobą ogarniam męskie tyłki na zakupach. to z Tobą jadam frytki na spółkę i latam na koncerty. jednak chwila wystarczyło żebym Cię zawiodła. jedna chwila słabości, która wystarczyła żebym wszystko spieprzyła. żałuję. brakuję mi Ciebie i Twojej nieogarniętej buzi, która zawsze ma masę pomysłów. zrobię wszystko byś mnie przynajmniej spróbowała zrozumieć. zrobię wszystko, aby odzyskać Twoje zaufanie i uśmiech, który będzie mówił 'okej, zgoda. tylko weź się już zamknij'.
|
|
 |
wiem. nigdy nie dorównam jej słodkiemu uśmiechu i zgrabnym nogom. nie zmniejszę się do tych metru sześćdziesięciu, ani nigdy moje błękitne oczy nie zmienią barwy na czekoladowy. nigdy nie będę miała tych różowych słuchawek na uszach, ani różowej koszulki z dekoltem bo jedyne co posiadam tego koloru to bokserki, które chamsko dostałam na któreś tam urodziny od braci. nigdy nie ułożę naturalnie swoich włosów tak jak ona bo idiotycznie mi się kręcą po tacie. nigdy jej nie dorównam, wiem. ale wiesz co? wisi mi to.
|
|
 |
i nawet kiedy byłam zła na cały świat spoglądałam w jego ciemne oczyska i przygarniałam pod kołdrę. zwierzałam się i narzekałam na wszystkich. głaskałam za uchem i przemycałam z lodówki kawałek mięsa dla niego, które miało być na jutrzejszy obiad. śmiałam się kiedy uczyłam go podawania łapy, i kręciłam głową kiedy warczał mi pod biurkiem że wkurza go moja muzyka. karmienie go kolorowym opłatkiem w nadziei że przemówi, i ulga kiedy zjadł moją kanapkę ze szkoły, a ja nie musiałam się martwić że mama znów będzie krzyczeć. był moim czworonożnym przyjacielem, który przeżył ze mną połowę życia, aż nagle jedna, krótka wiadomość. serce, które jeszcze przed chwilą tłukło się w piersi, - nagle stanęło. łzy w oczach i ta chora bezradność, że już nic nie mogę zrobić. że tracę kawałek siebie na zawsze.
|
|
 |
stanął w moich drzwiach z udawanym uśmiechem. żadnego 'cześć', 'wejdź' - milczałam wpatrując się w Jego źrenice. i już czułam w sobie, to co On, rozdzierający ból w klatce piersiowej i gulę ściskającą za gardło. krótkie 'a nie mówiłam' cisnęło mi się na usta, jednak zamiast tego sięgnęłam po Jego dłoń i wciągnęłam za nią do środka. znów miał rozerwane serce, które ja musiałam pozszywać, przywrócić mu normalne bicie.
|
|
 |
obiecuję Ci, że za kilka lat wspomnisz mnie, jako największy błąd swojego życia. błąd, który pokochałeś całym sobą, nade wszystko. błąd, który zabrał Ci serce.
|
|
 |
ostrożnie zbliżył swoje wargi do moich muskając je lekko. - chcę Cię pocałować... - mruknął cicho zatapiając dłoń w moich włosach. nie!, krzyczało serce gdzieś w piersi, znów wszystko wróci, znów odkopie się to, co tak sprytnie ukryliśmy na dnie, znów będziesz Go kochać i nie będziesz mogła żyć bez Niego, będzie sensem każdego Twojego oddechu, znów każesz mi bić tylko dla Niego. przełknęłam ślinę. - całuj.
|
|
 |
jeśli naprawdę nie ma innego wyjścia, i musimy się rozdzielić, puścić swoje dłonie, skierować się w przeciwnych kierunkach - dobrze. tylko nie zapominaj. wspomnij czasem mój śmiech, to, jak czule mnie łaskotałeś, zakładałeś kosmyk moich włosów za ucho i jak zaciskałeś swoje palce pomiędzy moimi. nie zakopuj mnie gdzieś na dnie wspomnień, w najciaśniejszym kącie serca. i choć niewątpliwie wszystko w środku rozpadnie mi się w drobne kawałki - pozwolę Ci odejść, lecz spójrz czasem w niebo, kiedy księżyc będzie lśnił pełnią, i szepcz pod nosem moje imię. usłyszę. sercem.
|
|
|
|