 |
wstajesz do pracy całując ja w policzek
nie chcesz jej budzić sam zadbasz o jej życie
|
|
 |
ten zwykly dzień najzwyklejszy dzien z życia
kiedy budzisz sie obok niej i chcesz oddychać
|
|
 |
chciałem być z tobą, mogłem być obok
niby mam łeb na karku lecz nie mogę żyć z głową
|
|
 |
to spory problem, ty policz alegorie
ich smak pije abstrakcja, wytrzyj usta o kontekst
|
|
 |
chciałem powiedzieć cześć, milknę raptem
cześć, jestem rafał, cześć, wyjdziesz za mnie?
|
|
 |
ha, zacięło? słodko-kwaśny lukier
chciałbym związać się z kimś powiedziałby supeł
|
|
 |
ja niczym truteń średnio związki łącze
umiem tylko pieprzyć i to spory problem
|
|
 |
powtarzam się, sorry, to samotność jak myslovitz
czemu muszę wziąć bit, aby się wysłowić?
|
|
 |
panie fischer, karmię ciszę tekstem, wiesz
odbierze pan telefon? chciałem powiedzieć cześć
|
|
 |
niczym kot muszę pójść swoją drogą
nie zmienisz tego choć niektóre myślą, że mogą
|
|
 |
taka prawda, albo kac albo stres
ja tylko zadzwoniłem, chciałem powiedzieć cześć
|
|
 |
na drzewach bez, w nas ziarno beznadziei
nadchodzi wiosna, pora w życiu coś zmienić
|
|
|
|