 |
"nie widziałem Cię dokładnie siedemnaście godzin i czterdzieści trzy minuty" - powiedział, słodko marszcząc brwi. "pracowałam,a później musiałam odpocząć przecież" - odpowiedziałam,uśmiechając się. "chyba zacznę Ci płacić za to żebyś nie chodziła do pracy, tylko siedziała w miejscu. ja będę się mógł na Ciebie patrzeć, a Ty nigdy nie będziesz zmęczona"- zaśmiał się. "głupiutki jesteś"-odpowiedziałam,patrząc mu w oczy. "zakochany"-odpowiedział, przytulając mnie, i podając mi kubek mojej ulubionej kawy, którą kupuje mi każdego dnia na poprawę humoru. || kissmyshoes
|
|
 |
2. trzęsień dygoczącego z bólu serca, pożarów wspomnień na którymś ze zwojów mózgowych czy suszy marzeń w naszych duszach. Umrzemy, oboje. Więc nie zamykam oczu, bo tak bardzo się boję, że zaciśnie mi powieki śmierć. Usiądzie na nich jak nieproszony gość i nie wstanie. Wtedy puszczę Jej dłoń i rozerwiemy się z krzykiem jakby ktoś rozdzierał stary materiał. Nie mogę pozwolić na to by zabiła Cię matka natura naszych uczuć. I umrę dopiero gdy Twoje serce pójdzie do innego świata, a wtedy ja ruszę za nim, bo jest moim przewodnikiem. Teraz będę brał miliony oddechów i dedykował je Tobie tak jak całe swoje życie.
|
|
 |
1. Leży obok mnie i zasypia oglądając film. Jej oddech jest spokojny, a Jej ciało jak kot ułożyło się na moim. Uśmiecha się kącikami ust i prosi o buziaka na dobranoc dopowiadając, że nie chce by się to kiedykolwiek skończyło. W końcu Jej powieki bezwładnie opadły, a ja przyglądam się temu obrazkowi i jestem pewien, że żaden koneser sztuki nie widział równie pięknego. Caluję Ja w czoło najdelikatniej niczym muśnięcie płatkiem róży, a w mojej głowie pojawiają się myśli. Tak bardzo mnie kocha i każda Jej tkanka mi to szepcze. Oddaje się mi bez żadnego lęku, a gdy uśmiecha się wyznając tak szczerze miłość, diabeł wstrzymuje oddech niedowierzając, że można być tak prawdziwym. Jest taka idealna, że żaden słownik nie opisałby w połowie Jej zalet i urody, jest taka moja, że nasze dłonie zrosły się korzeniami naszych żył. Skleiła nas miłość siłą wszystkich żywiołów i gdy choć naderwiemy więź umrzemy oboje przez tsunami słonej wody ze źrenic,
|
|
 |
Wyjazd za kilka godzin, pakowanie nawet nie zaczęte. Oby do piątku. Przecież dam sobie radę. Zawsze daje.
|
|
 |
Nienawidzę samotności, ona zabija, powolny morderca.
|
|
 |
Na zegarku już po 22, w głowie pustka. Pakowanie na jutrzejszy wyjazd nawet nie zaczęte. Odechciewa mi się wszystkiego. Zazdrość o Niego przerasta wszystko. Łzy płyną po policzkach. Ból brzucha nie daje o sobie zapomnieć. Przyjaciół nie ma. Wszystko jest nie tak.
|
|
 |
W takie wieczory jak te często biorę kartkę, długopis, zakładam słuchawki i siedzę na balkonie. Świat jest koloru granatu, wszystko się kręci jak karuzela, a my jesteśmy znudzonymi dziećmi na niej. Dziurawy Księżyc świeci jasno po cichu opowiadając o swojej miłości do Słońca, które jest dla Niego wredne i rani Go drążąc w nim kolejne dziury. Ale mimo to kocha Je ogromnością kosmosu. Choć często przychodzi mu płakać gwiazdami nie poddaje się i raz na kilkanaście lat są razem przez chwilę tworząc Zaćmienie Słońca. Chciałbym ujrzeć kiedyś to i poczuć ich wspólną miłość. Gwiazdy wtedy świecą jaśniej i są słodkie jak maliny. I wiesz kochanie. Kocham Cię tak jak Księżyc kocha Słońce. Pomimo wszystko, zawsze będę kochał. I zawsze będę. Choćbym miał na Ciebie czekać lata świetlne.
|
|
 |
po kolejnej już kłótni, przyszedł za mną do mojego pokoju. podszedł, i objął mnie. "przepraszam. kocham CIę głupku, jak nikogo innego" - powiedział, wtulając się. siedziałam przed komputerem, uśmiechając się do siebie, i udając lekko obrażoną, jednak po chwili odwróciłam się w Jego stronę, wtulając się równie mocno co On. "też Cię kocham"-odpowiedziałam,spoglądając na Niego. pocałował mnie w czoło, i udał się w kierunku drzwi."nie kłóćmy się już. nie lubię jak jesteś smutna"-dodał, puszczając mi oczko. odwzajemniłam uśmiech,patrząc jak wychodzi i ciesząc się, że jeszcze jesteśmy w stanie przepraszać i otwarcie mówić o uczuciach, bo przecież to tak bardzo ważne. || kissmyshoes
|
|
 |
mam ogromną ochotę iść w pizdu daleko, tam gdzie nikt mnie nie znajdzie , gdzie będę mogła przemyśleć wszystko na spokojnie . wyłączyć telefon i nie mieć kontaktu ze światem
|
|
 |
poszłam wieczorem tam gdzie mnie pierwszy raz pocałowałeś, zobaczyłam że ktoś tam siedzi i od razu po posturze poznałam ze to Ty , widziałam jak łzy spływają Ci po policzku . Odwróciłeś się i zobaczyłeś mnie , chciał odwrócić się na pięcie o 180 stopni i iść w zupełnie inną stronę lecz podebiegłeś do mnie błagając o chwile rozmowy , wiedziałam że to zły pomysł że pękne i nie będe potrafiła od ciebie odejść ale się zgodziła. Zacząłeś mnie przepraszać, mówić że nie chciałeś tak zrobić, że wypowiedziałeś kilka słow za dużo że chciałbyś to naprawić ale ja już nie wiem czy jest sens by cokolwiek tu naprawić bo wiem że znów tak będzie, znów zaczną się kłotnie , obiecanki, a ja nie chce już tak . Jestem wykończona psychicznie ale dzięki temu nauczyłam się nie pokazywać moich łez. I to nie jest tak jak ty mówiłeś że mi już nie zależy tak jak kiedy , że cię nie kocham . Kocham cię w chuj . . . . zelży mi jeszcze bardziej ale teraz dusze to wszystko w sobie a któregoś dnia poprostu wybuchne,.
|
|
 |
nie wiem już sama co mam o tym wszystkim myśleć . . . mam juz dosyc twoich kłast, dodawania sobię niestworzonych historii, obwiniania mnie o wszystko , gadki że wole przyjaciół niż ciebie bo spedzam z nimi wiecej czasu. zależy mi na was obojgu . i nie potrafie wybierac pomiędzy wami . chciałabym to naprawic ale nie wiem czy wartol już tyle razy próbowaliśmy . I nie twierdze ze to Twoja wina . Moja również , ale już chyba nie potrafimy ze sb rozmawiać jak wcześniej , już chyba nie potrafimy do siebie dotrzec,
|
|
|
|