 |
Nieważne jak bardzo wmawiałam sobie, że nic dla mnie nie znaczysz. I tak zawsze jakaś część mnie udowadniała mi, że to nieprawda. Nie miałam pewności, że znowu pojawisz się w moim życiu, a mimo to nadal czekałam. Bardzo chciałabym wszystko naprawić, ale to trudne, gdy nie ma się pewności co do drugiej osoby. Kilka razy zostałam przez Ciebie okłamana i nie powiedziałam Ci o tym, bo nie chciałam się kłócić. Myślałam, że chociaż raz się przyznasz. Czekałam na to. Gdybyś tak postąpił umiałabym na to spojrzeć teraz inaczej. Nie bałabym się Ci zauwać. Pamiętaj, że wolę prawdę jakakolwiek ona jest i jak bardzo miałaby mnie zranić niż kłamstwo, które będzie niszczyć nas latami./Lizzie
|
|
 |
Żyjesz? Zastanów się dobrze nad tym pytaniem. Czy żyjesz? Siedzisz wieczorem sam/sama w pokoju, słuchasz dobijających piosenek i myślisz o tym, co wydarzyło się w ciągu dnia, kilku dni, tygodnia lub miesięcy? W dzień chodzisz uśmiechnięty/ta, ale tak naprawdę to tylko perfekcyjna gra pozorów? Odliczasz godziny do końca dnia, zachodu słońca? Wieczorem ból rozrywa Twoje serce i obolałą duszę? Rozmawiając z kimś w pewnym momencie wydaje Ci się, że ta osoba mówi do Ciebie w obcym języku? Tęsknisz za utraconymi szansami, ludźmi? Oddychasz i chodzisz, ale nie widzisz sensu w tym? Utraciłeś/aś to na czym Ci zależało? Rozpaczasz, gdy nikt nie widzi? Płaczesz? Czy trafiłam, z którymś stwierdzeniem? Tak? To nie żyjesz, Ty udajesz osobę żywą.
|
|
 |
Zamęt, który nigdy się nie kończy. Nocą samotność i iluzje. Zamykające się ściany, serce bijące w rytmie wiszącego zegara. Stoisz sam na sam z myślami. Nie możesz się uwolnić od przeszłości. Czujesz, ze nie dajesz rady. Ogarnia cię niemoc, przeciwstawienia się temu wszystkiemu. Zatrzymujesz się na skraju przepaści. Przeklinasz te wszystkie niewykorzystane możliwości, zastanawiasz się czy to nie aby cześć terapii. Cicho szepczesz, ze wymiękasz. To koniec, nie możesz już dalej ciągnąc tej dziecinady, wolisz zginąć, mając zarazem nadzieje, ze trafisz tam, gdzie zawsze dojść chciałaś. Nie ma nic porównywalnego. Rozkładasz ramiona, oddajesz się chwili, rozdzierają cie emocje, nie możesz opanować uczuć. Tłumaczysz się sama sobie, z popełnionych błędów. Nie jesteś w stanie uronić łzy. Zamykasz oczy, starasz się przemilczeć istotne zdanie, ze nadal ci zależy, ale na koniec zachowujesz swoja dumę, godność i resztki honoru. Śmierć czeka na oswojenie, skaczesz, czuje sie wolny a nagle sie budzisz
|
|
 |
1) Jesteś piórem na wietrze, które nigdy nie upada. Wiesz czemu? Bo piórko wydaje się być słabe i podmuch wiatru ma pomóc mu upaść. A Ty nie upadasz. Ty brniesz dalej, walczysz. Nie widziałem nigdy byś się poddała, choć było już kurwa mega źle, choć łzy były już nie wystarczające by opisać ból. Wiem ile przeszłaś, wiem jak źle było w domu, wiem jak dużo kosztowała Cię niepoprawnie pokolorowana miłość. Wiem to wszystko mała, a Ty jednak dalej żyjesz, jesteś tu ze mną, nie uciekłaś, nie przegrałaś, jesteś tu. Może dla mnie, może dla siebie samej, może dla kogoś innego. Ale najwazniejsz jest to, że słabość tego pióra go nie zabiła. Czemu delikatne i subtelne? Bo mimo że jesteś silną kobietą, która wszystkim pomaga która ma wiele obowiązków i ze wszystkim sobie radzi. Która ubiera dresy, walczy z drużyną potem biega do pracy, by pracować na życie, która omaga wujkowi w potrzebie, wyciąga go z problemów, która za wszeką cenę chciała dać siostrze piękny dom.
|
|
 |
2) Mimo to, że jesteś tak cholernie silną i dorosłą już kobietą masz w sobie też wyjątkowośc, masz delikatność. Masz chwilę zawachania, podłamania się. Płaczesz pokazujesz, że jesteś przerośnięta problemami, ale nie boisz się swojej wrażliwości. Tym mnie ujęłaś. I taką cię uwielbiam. // Dominik.
|
|
 |
Jestem dziewczyną której nie da się kochać. Można mnie lubić, niektórzy nawet uwielbiają spędzać ze mną czas. Jestem zabawna, umiem słuchać, rozmawiać, a dla wielu sprawiam wrażenie osoby której można się zwierzać. Pomagam, wspieram, daję uczucie bezpieczeństwa. Jednak trudno jest długo ze mną wytrzymać. Jestem zbyt głośna. Zbyt nieprzewidywalna. Często płaczę i nie wiem czego chce. Zamykam się w sobie by wrócić ze zdwojoną siłą, a potem stoczyć z jeszcze większą. Szybko przestaję być potrzebna. Nie da się mnie po prostu kochać. Wymagam zbyt wiele bez wymagania czegokolwiek. Ze mną nie da się po prostu być. Trzeba trwać w ciągłym chaosie. W końcu też zrezygnować. Ja zawsze będę zbyt bardzo sobą./bekla
|
|
 |
Ucieknijmy razem, nie zważając na cel podróży. Podążajmy przed siebie, wbrew opinii innych. Te wszystkie głosy, które mówią nam jak marne jest nasze egzystowanie nie mają pojęcia jak wiele potrafimy unieść na swoich barkach. Ludzie, którzy nie dają nam szansy i bezczelnie zakładają się ile razem przetrwamy nie powinni się liczyć. Nie potrafią wsłuchać się w rytm wystukiwany przez nasze serca, głodne uczuć i namiętności. Ciii. Oni szepczą, słyszysz? Życzą nam rozpadu, mówią, że to nie ma prawa bytu. Wyciągnijmy prawą dłoń i pokażmy im środkowy palec. Kochanie, Ty i ja, przeciwko całemu światu - Nie może być inaczej.
|
|
 |
Złap mnie w locie. Cicho szepczę Twoje imię, które odbija się echem w pustych czterech ścianach. Złap mnie i nie puszczaj. Spójrz w moje chłodne tęczówki, zauważ jak zanika w nich chęć do życia. Stań ze mną na krawędzi życia i skierujmy wzrok w przepaść. Chwyć mocno moją dłoń i wsłuchaj się w melodię odgrywaną przez lodowaty wiatr. Słyszysz? Słyszysz jak wspaniałą kołysankę śpiewa? Utuli nas do wiecznego snu w który zapadniemy oboje. Kieruje nas w stronę wspólnej przyszłości, która splecie nasze ciała i dusze w coś niezwykle trwałego. Zjedna nasze serca, które lgną do siebie choć przed tym uciekamy. Ahh te ich wspólne schadzki, tak bardzo cieszy je to co zakazane. Ten zatruty owoc pielęgnowany przez nasze nierozsądne słowa i irracjonalne myśli. Zamknij oczy, niech krople deszczu otulą Twoją twarz. Nie bój się. Jestem obok, nie odejdę. Skoczę tam razem z Tobą. Razem na zawsze, razem do piekła - Chyba to pamiętasz?
|
|
 |
Witaj Perełko. Cieszę się, ze mnie odwiedziłaś. Kawa czeka. Chodź, opowiedz mi o swoich spostrzeżeniach. Jest źle, prawda? Jest tak cholernie źle, że aż boli mnie od tego serce. Perełko, powiedz mi co robić? wskaż właściwy szlak, którym bezpieczne dotrę do celu. Powiedz, że moje wybory są słuszne i choć chwilowo moje serce jest rozrywane to będzie ono szczęśliwe z nim. Powiedz, ze będę mogła bezpiecznie zasypiać z myślą, że to ja jestem dla niego tą jedyną. Widzisz wiecej niż ja. Potrzebuję obiektywnej i szczerej opinii. Twojej opinii. Tylko nie pytaj czego chcę i co mówi moje serce. Ono jest martwe, krwawi i nie jestem w stanie zatamować rozlewu czarnej krwi. Powiedz proszę, że nie masz mi tego za złe, że wspierasz mnie i nigdy nie opuścisz bez względu na to co postanowię. Wykrzycz to, bo cichy głos w mojej głowie zabija wszystkie pozytywne myśli i obrazy. Twoje obrazy. Pośpiesz się, uratuj mnie.
|
|
 |
Przyjdź. Usiądź za mną i mocno mnie do siebie przytul. Tak by zabrakło mi tchu. Nie pozwól mi po raz kolejny zwątpić w moje wybory. Nie pozwól mi zwątpić w Twoją obecność i miłość. Dotknij mojej dłoni, delikatnie, jak kiedyś a Twój oddech niech cichutko muska mój kark. Wyszepcz te wspaniałe zobowiązujące deklaracje, że na zawsze i nade wszystko. Zapewnij, że już nigdy więcej nie oddalisz się na odległość ramion a mój zasięg wzroku zawsze Cię uchwyci. Włącz muzykę, pozwólmy ponieść się zmysłom i rozkoszy chwili. Bądźmy dla siebie, niech cała reszta się nie liczy. Niech prowadzi nas melodia naszych wspólnie złączonych serc, które poszukują ratunku i krzyczą z tęsknoty za bliskością. Zmniejszy odległość naszych ciał, tak by czuć wyraźnie bijące ciepło i czystą, nieskażoną miłość. Tylko bądź, tak zwyczajnie, stwórzmy naszą idealnie nieidealną miłość.
|
|
 |
Może to nie do końca jest tak, że się poddałam. Ja tego nie zrobiłam, nie byłabym wstanie. Upadam i potykam się na prostej drodze, ale wychodzę z tego cało przecież zdarzają się błędy. Bywają chwile że tracę świadomość, że się odcinam, że chce zaprzestać walki i odpuścić wszystko i zarazem wszystkich. Cholera. Przecież nie może być ze mną aż tak źle. Czy jest? Przecież chodzę, patrze, oddycham, żyje. Bo żyje prawda? Może nie pełnią życia, bo już nie potrafię. Bez niego nie. Ale jestem tutaj, wśród ludzi. Nie taka jak wcześniej. Mniej naiwna, mądrzejsza, silniejsza, odporniejsza, bardziej zamknięta w sobie, lecz sam fakt, że jestem powinien uszczęśliwiać bliskich. Sama dla siebie jestem martwa, bo on stał się martwy. Podobno ja i on to jedno. Jedna dusza, jedno serce. Wychodzi na to, że jesteśmy ze sobą nieodwołalnie złączeni a wręcz nierozerwalnie.
|
|
 |
Życie nie jest ani trochę proste, z żadnej strony i pod żadnym względem a ludzie i sytuacje w około nie ułatwiają nam niczego. Dzień nie daje szansy na przetrwanie a noc zabija doszczętnie to co przez dzień pozwala funkcjonować w miarę prawidłowo. Serce nie pompuje już krwi, płuca nie wychwytują tlenu, oczy tracą ostrość patrzenia- widzą zamazany obraz, ręce bezwładnie opadają na grunt trzymając zawzięcie ostatniego szluga i butelkę wódki, struny głosowe utraciły zdolność wytwarzania jakiejkolwiek melodii - nie dopuszcza słów do wyjścia. Wszystko upadło. Sens, cel, marzenia, plany, uczucia, nadzieja, wiara...
|
|
|
|