|
|
gdybyś chciał znać prawdę, musiałbyś patrzeć w moje oczy. nie patrzysz, więc nie dziw się, że kłamię na każdym kroku. / malynoowa.
|
|
|
|
ja wspaniale gram ludziom na nerwach - Ty panienkom na uczuciach. chyba zespół powinniśmy założyć. / veriolla
|
|
|
|
a gdy jeszcze raz zapytasz czy u mnie wszystko dobrze, to Ci przypierdolę. ślepy jesteś, że ledwie daję rade ? / veriolla
|
|
|
|
ona uwielbiała z nim pisać po nocach, on uwielbiał robić jej nadzieję. / merely
|
|
|
|
nie lubię tego, gdy nie wiem co się z Tobą dzieje. nie, to nie chęć posiadania nad Tobą kontroli - to potrzeba wiedzy , że z Tobą wszystko dobrze. / veriolla
|
|
|
|
uwielbiałam słowa dziadka, gdy po zapytaniu czemu powinnam umieć niemiecki i rosyjski, bez wahania stanowczo odpowiadał 'bo trzeba się uczyć języka wroga, dziecko!'. / veriolla
|
|
|
|
- haha, jutro idziesz do szkoły a ja przeleże cały dzień w łóżku,bejbe ;* - pierdol się. tak, nie ma to jak moja 'miła' odpowiedź na Twoją próbę podirytowania mnie. / veriolla
|
|
|
|
potrafię wybaczyć. ale zapamiętaj ja nie zaufam drugi raz. nie chcę, nie potrafię albo nie umiem. nie wiem i nie chce wiedzieć. pamiętaj. / malynoowa.
|
|
|
|
lubiłam to , gdy wkońcu po długim milczeniu odezwałeś się , przyjeżdzałeś po mnie z kumplami i brałeś do studia. gdy pytałam co się dzieje , co z Nami - gasiłeś peta, piłeś łyk jacka daniells'a i mówiłeś ' jak to co ? jesteśmy, kochamy się. starczy chyba?'. to były najwredniejsze słowa jakie mogłam słyszeć z ust faceta, którego tak mocno kochałam - a mimo wszystko, uwielbiałam je. / veriolla
|
|
|
|
postanowiłam - będę sobą. zdjęłam sztuczny uśmiech z twarzy, przestałam nosić rękawiczki, paliłam na środku ruchliwej ulicy, piłam czerwone wino, płakałam i śmiałam się kiedy miałam na to ochotę, wyrzuciłam wszystkie sukienki, kupiłam kilka par spodni, makijaż już nigdy nie zagościł na mojej twarzy. i wiesz, mimo Twojej nieobecności poczułam się jakoś lepiej.
|
|
|
|
zostawiłeś mnie zupełnie samą, na pastwę gwałcicieli, potworów i innych brzydkich postaci. biegłam do domu po pustej ulicy, towarzyszyły mi tylko latarnie i deszcz. czułam obecność niezidentyfikowanego stwora na plecach, odwróciłam się. to cisza przeszywała mnie na wskroś. nie zauważyłam kamienia, potknęłam się, wpadłam w kałużę. rozerwałam leginsy, połamałam szpilki. makijaż rozpłynął się od deszczu i łez. pod moją kamienicą odpaliłam papierosa, a matce powiedziałam, że mnie napadli, bo zabiłaby Cię skurwielu.
|
|
|
|