 |
żeby raz tak cofnąć czas, wzbudzić jak najdalej, żyć pełnią szczęścia, gdzie wszystko się udaje.
żyć bez stresu, bez problemów, z dala od zgiełku.. żeby było tak jak jest i żebym ufał w sercu
|
|
 |
żeby żyć mądrze i nie włazić komuś w dupę, żeby to co się skończyło, zostało choć to trudne..
|
|
 |
a kiedy umrę... gdy staniesz przy otwartej trumnie ze mną, los zwiąże ci gardło na supeł, na pewno
|
|
 |
mijamy się codziennie i znów nie mamy czasu dla siebie, nie rozmawiamy już ze sobą, a nasze życie miało być niebem..
|
|
 |
wiesz, nie traktuj mnie jak chleb powszedni, bo nawet on po kilku dniach robi się czerstwy
|
|
 |
świat się zmienia z biegiem każdej sekundy, ranimy się na przemian, a miłość jakoś się gubi, zostaje nadzieja, która jest matką głupich, że da się wszystko pozmieniać nim jedno z nas się odwróci..
|
|
 |
i choć jakiś neuron wciąż powoduje skurcze serca, to wiem, to już nie miłość, to tylko wspomnienia..
|
|
 |
sam bardzo kochałem, dzisiaj wiem, że na pewno to było uczucie, które przygasiła codzienność
|
|
 |
pytasz mnie o miłość, wierzę, że istnieje,
choć większość z przypadków to tylko zauroczenie
|
|
 |
Gotowa byłam gonić za twoją miłością w nieskończoność.
Przecież obiecałeś nam wieczność i jeden dzień dłużej..
|
|
 |
Zamykam oczy i wyobrażam sobie, że tu jest.. Szepczę Jego imię, ale On nie odpowiada. Nie idzie do mnie z moim imieniem na ustach, nie unosi lekko kołdry i nie kładzie się obok mnie, nie tuli mnie w swoich ramionach
i nie patrzy na mnie, jakby poza mną nic nie istniało. A to co czuję, nie jest ciężarem Jego ciała obejmującego moje. To ciężar Jego braku, którego nie potrafię z siebie zdjąć..
|
|
|
|