 |
Moje życie to istny koszmar, wciąż się zmienia, radykalne zmiany niszczące to co przed chwilą skończyłam budować i te wspomnienia, które co noc nie pozwalają zasnąć. | desperacko
|
|
 |
|
Nadal nie potrafię przesłuchać całej piosenki,którą kiedyś mi dedykował. Odpadam w pierwszych sekundach. /esperer
|
|
 |
|
Tak dużo zajęło mi uświadomienie sobie tego, że nigdy o nim nie zapomnę. To oczywiste, takich wydarzeń nie da się wymazać. Ode mnie tylko zależy czy będę wracać w myślach do przeszłości z uśmiechem, czy nie pozwolę zagoić się tej ranie. /esperer
|
|
 |
|
Popełniłam kilka błędów, przemilczałam zbyt dużo myśli,które powinny być wypowiedziane, a słowa,które chciałam zachować dla siebie wypływały z kolejnym kieliszkiem. Wiele osób puściłam wolno, chociaż wszystko czego pragnęłam to zatrzymać ich przy sobie. Teraz zostało już niewiele, kiepskie wspomnienia, archiwum na gadu i kilka wspólnych fotek. Tyle właśnie byliśmy warci./esperer
|
|
 |
wzięłam tylko butelkę wódki schłodzonej w lodówce zostawiając go samego przy stole. patrzył w jeden punkt, z pustymi oczyma, wypalając nie wiem którą już fajkę. straciłam rachubę, podobnie jak w przypadku kolejek, które zaliczyłam po zamknięciu się w sypialni. siedziałam na tym samym łóżku na którym jeszcze ubiegłego wieczoru planowaliśmy jak to będzie wyglądało za kilka, kilkanaście lat, ze śmiechem wspominaliśmy o budowaniu domu i dwójce dzieci. tam, gdzie mówiliśmy o najważniejszych rzeczach i gdzie przeżywaliśmy najważniejsze chwile, tam, gdzie niespełna tydzień temu gościł inną, całą noc strzegąc ją przed nocnymi koszmarami. upijałam serce, które nawet w obliczu takich faktów, wciąż go chciało.
|
|
 |
nie podołał. zabrał się za coś nie na swoje siły. podobno liczą się chęci, lecz teraz jedynie cierpię, nie mogąc dostrzec pozytywów. chciał, cholernie pragnął naprawić moje serce, lecz kiedy zaczęło rozpadać się jeszcze bardziej - uciekł. śrubokręt uciska mi kręgosłup, a pojedyncze śrubki drapią od środka, nadal tęsknię.
|
|
 |
rozsypał się. nawciskał coś ojcu o wycieczce za dwie stówki, a kiedy już je zgarnął, przebrał się w najbardziej elegancie ciuchy. ruszył do baru, gdzie nie opierał się przed kupnem najdroższego rodzaju jacka danielsa oraz bajerowaniem nowo poznanej panienki. uciekał w inną rzeczywistość, z dala od swojej - nieznośnej w tamtym momencie, bo kiedy patrzył na czarne szpile dopiero co poznanej kobiety przypominały mu się czerwone conversy, które dygały na Jego łóżku w rytm wspólnie słuchanych bitów z tą dziewczyną, z którą tak pewnie planował niedawno przyszłość.
|
|
 |
nie, nie rozumiem. nie kminię tej taktyki. nie wiem, co Tobą kieruje, prócz potwornej chęci by się na mnie zemścić. dziś, po kilku miesiącach, wspominam naszą rozmowę z zapewnieniami, że zostaniemy kumplami, jeśli coś nie wypali. Ty pewien trzymania inicjatywy, ja łudząc się, iż mówisz poważnie. nie ma sprawy - próbuj mnie niszczyć. opracuj tylko plan b, na wypadek gdyby cios kierowany we mnie, odbił się w Twoim kierunku i zaatakował. choć nie, przecież ostatnim razem wcale nie bolało, prawda?
|
|
 |
na tą chwilę mam tylko gorzkie wyobrażenie tego, jak przebiegną święta. po pierwsze - ani trochę nie będą przypominać tego, co uznaję pod tym pojęciem, bo to nie boże narodzenie i nie można śpiewać kolęd, jeśli wciąż chce się udawać normalnego. po drugie - wielkie plany w postaci dobrego zagospodarowania czasu i ogarnięcia wielu spraw, nie wypalą. w efekcie po trzecie - ze wszystkim idei na te kilka dni spędzony czas ograniczy się do napawania Nim, wykorzystując cholerną przepustkę.
|
|
 |
ubieram się ciepło i wychodzę, bo umieram z nudy.
|
|
 |
powinnaś trochę zwolnić, nie sądzisz?
|
|
 |
mam ochotę na letnią noc, desperadosa, miętową szlugę, koszulę w kratę, starte jeansy i trampki
|
|
|
|