|
Pierwszego dnia, właściwie to już drugiego, uczestniczyłam w show Goorala, występującego z Mazowszem, a następnie w wymarzonym koncercie happysadu. Wytrzymałam pod sceną jedynie 15 minut, ale atmosfera jaka panowała tam przez te kilka chwil przed rozpoczęciem koncertu była cudowna, ludzie skandujący imiona wykonawców, żarty, wyczekiwanie. Dreszczyk emocji z niepewności, co zdarzy się za chwilę. No i zaczęło się. Weszli, przywitali się, zaczęli grać. Wpadłam w sam środek największego w moim życiu pogo. Upadłam, kilkanaście rąk wyciągnęło się ku mnie z pomocą. Następny raz upaść mi nie pozwolili. Szybko stamtąd uciekłam, aż tak wytrwała nie jestem. Stałam pod telebimem, śpiewałam całe dwie godziny i miałam, jak to mówili później, swoją własną imprezę. Było uroczo. Po zakończeniu koncertu wszyscy zgodnie śpiewali „Sto lat”, krzyczeli podziękowania. Bo tak to właśnie tam wygląda. Wszyscy się kochamy, akceptujemy, cały rok żyjemy w szarej rutynie, żeby przeżyć razem kilka dni.[cdn]
|
|
|
Kolejnym koncertem, który zapamiętałam dobrze był nocny Anthrax, podczas którego oglądałam fire show, a także zostałam oblana błotem spod grzybka. Zespół zaserwował nam mocne brzmienia, porządne efekty świetlne i masę energii. Niektórzy „samobójcy” z naszej grupy nawet pobiegli bawić się pod samą scenę. Ja przesiedziałam półtorej godziny na kocyku, przysypiając na ramieniu kolegi. Na koniec, świetnie wspominam także występ Carrantouhill na Scenie Małej, czyli Folkowej. Są oni tam gospodarzami co roku, tym razem mieli koncert specjalny, jubileuszowy. Pod tą sceną, zabawa wygląda zupełnie inaczej. Wszyscy wspólnie się bawiliśmy, tańczyliśmy, muzyka irlandzka zmieniła nas w całkiem innych ludzi, dodała nam energii, tchnęła w nas nowe życie. Czy lepsze? Pewnie tak. Wymęczeni poszliśmy na Huntera. Mało pamiętam, nie miałam siły przyswajać już informacji. [cdn]
|
|
|
Podsumowując, Woodstock jest cudownym festiwalem. Prawdopodobnie najpiękniejszym, jaki dane mi będzie jeszcze przeżyć. Bo jest to taki nowy świat, w którym każdy znajdzie swoje miejsce, nie ma podziałów, kłótni. Miłość międzyludzka aż promienieje od tamtej polany. To jest właśnie to miejsce i ten czas, gdzie budziłam się w środku nocy, wychodziłam na zmoczoną rosą trawę i czułam, że żyję, że to właśnie tu jest moje własne miejsce na ziemi. Rano budziły mnie promienie palącego słońca, wślizgujące się przez poły namiotu, wspólnie jedliśmy śniadanie i zaczynaliśmy nowy dzień. Nowe emocje, nowe widoki, stanie w kolejkach, wszędobylskie tłumy. Warto jechać na Woodstock. Jeśli nie boimy się odrobiny brudu i nieokrzesania, odrobiny wolności i potrzeby bycia samodzielnym, jedźmy tam, przeżyjmy oczyszczenie, miejmy co wspominać. Dajmy sobie szansę zakochać się w tej polanie
|
|
|
jako, że pani profesor z WOKu nakazała napisać recenzję z wydarzenia kulturalnego, forysiowa oczywiście przypomniała sobie Woodstock. no i dawno nic tu nie było, więc wrzucę
|
|
|
|
Na pewno są jeszcze normalni faceci. Mój były zagarnął tyle skurwysyństwa dla siebie, że musiało dla kogoś braknąć./esperer
|
|
|
Mieć złamane serce i wierzyć w miłość, to tak jakbyś wyjebał się na betonie, a udawał, że to trawa.
|
|
|
Ale zbrzydłaś, aż miło popatrzeć.
|
|
|
-Mówił Ci ktoś że jesteś piękna? -Nie, ty będziesz pierwszy. -Nie będę.
|
|
|
Czas dorzucić do ognia.. Niech skurwysyny płoną!
|
|
|
Lepiej uciekaj zamiast stać jak słup soli wytnę Ci na twarzy uśmiech a to pewnie w chuj boli !
|
|
|
Zanim zdechniesz kundlu i wyssę z Ciebie duszę dołożę wszelkich starań żebyś cierpiał jak najdłużej
|
|
|
Po raz ostatni trzymam Cię za rękę, dziś to dziś, ale jutro beze mnie. Co jest? Proszę nie płacz. Uśmiechnij się, zanim powiemy sobie żegnaj.
|
|
|
|