 |
Teraz zrozumiałam, że nie da się patrzeć na gwiaździste niebo, z osobą którą się kocha, bo w górze nie ma nic ciekawego, gdy on trzyma Cię za rękę.
|
|
 |
Wiesz, są rzeczy do których można się przyzwyczaić, choć nie jest łatwo. do takich rzeczy należy milczący telefon, smutne oczy i nocne napady płaczu..
|
|
 |
słowa. to one zapieczętowały to uczucie. kolejno był jego głos, a nastepnie uśmiech, którym przywitał mnie tamtego upalnego dnia. koszulka przylgnęła do moich pleców, a ja bałam się, że zaraz o mało co nie wyskoczy mi serce. byłam pewna, że to początek czegoś nowego. że to kolejny rozdział w moim życiu. nie wiedziałam tylko, że to tylko jego puste słowa, głęboki głos i fałszywy uśmiech. nie wiedziałam, że za parę tygodni nagle stanę się nikim. /happylove
|
|
 |
zrozumiałam, że to, co było dla mnie sensem, dla niego było tylko kolejną przygodą w jego życiu. że byłam jedynie epizodyczną bohaterką i że właśnie zaraz miałam umrzeć z rąk używek, w które mnie sam wepchnął. /happylove
|
|
 |
tu nie można mówić o miłości. zakochaniu czy zauroczeniu. to po prostu potrzeba drugiej osoby. uśmiechu i głosu, który za każdym razem działa kojąco, jak całus od mamy na wszelakie rany i zadrapania w dzieciństwie. to chęć czucia się jeszcze potrzebnym komukolwiek. to uczucie, które przerastało naszą dwójkę. uczucie, które było rozwijane, jak na pozór długa rolka papieru, która w rzeczywistości kończy się w najmniej spodziewanym momencie. skończyło się, bo to wszystko nie miało przyszłości. dwa serce, które biły w tym samym rytmie spotkane gdzieś na skrzyżowaniu z zepsutymi światłami. zepsutymi wspomnieniami i umarłymi komórkami szczęścia, których nie potrafili odbudować. nie rozumiał, że nie potrafiła się dłużej okłamywać i miała już dość mokrej poduszki. /happylove
|
|
 |
uczę się żyć tym co mam. nie oczekując więcej. doceniając każdy z oddechów, który jest mi dany. cieszyć się każdym, nawet tym najbardziej pochmurnym porankiem. wierzę, że nadejdzie dzień kiedy będę w stanie stanąć w środku nocy na balkonie i zacząć krzyczeć jak obrzydliwie jestem szczęśliwa.
|
|
 |
Podziwiałam Go.Tak brat, to o Tobie. Potrafisz każdego dnia czerpać radość z życia. Z wszystkich sytuacji umiesz wyjść z honorem. Nie jesteś egoistą, czy jakimś ponurakiem. Jesteś człowiekiem towarzyskim, sympatycznym, a zarazem łatwowiernym i ufnym. Potrafisz codziennie wstawać sam, robiąc sobie śniadanie. Wytrzymujesz cholernie trudne kłótnie z ojcem. Wysłuchujesz doczepek ze strony wrogów. A dziś, poszedłeś na grób zapalając znicz i z czystym sumieniem powiedziałeś 'daj poczuć, że czuwasz, Mamo.'
|
|
 |
miałam być dla niego, ale nigdy mnie nie było.
|
|
 |
mam do podjęcia tak trudną decyzję, że nie wiem czy moje serce to przetrawi.
|
|
 |
|
Czasami brakuje mi tego cholernego poczucia bezpieczeństwa, które miała gdy był w pobliżu. Tych miłych i ciepłych słów, płynących z Jego ust czy nakreślonych wyrazów czarnym tuszem na kartce. Pamiętam, jak zabraniał mi samej włóczyć się ulicami miasta ze słuchawkami w uszach, jak denerwował się, gdy chciałam pyskować typom, którzy się dopieprzali z różnymi tekstami. Dzisiaj już nie am tych dni, gdy trzymając Go za rękę wiedziałam, że spokojnie mogę iść naprzód. Kładąc się do łóżka nie otula mnie Jego ramię i nie słyszę, jak bije Mu serce. Kiedy wyjeżdżam, żałuję tylko, że nikt nie będzie na mnie czekał, nie będzie tęsknił, jak niegdyś. Wstając rano trochę szkoda, że na dzisiejszy wieczór brakuje planów związanych z Nim. W pokoju nie czuję woni Jego perfum, ani nie walają się Jego koszulki. Ale wiesz co, chuj z tym, to On odszedł. Ważne, ze był. Szkoda, że już Go nie, nie wróci. Nigdy, nigdy tu, rozumiesz? Bo ja tak, za dobrze. Aż do bólu, czasem.
|
|
 |
modląc się o miłość, nie zapomnij poprosić o siłę.
|
|
|
|