 |
|
w domu wyłączam telefon, żeby nie słyszeć jak nie dzwoni. deliberacja
|
|
 |
|
masz coś w sobie, co nie pozwala mi Cię skreślić, choć dziś myślę o Tobie, tylko w czasie przeszłym eh
|
|
 |
|
akceptowałam wszystko, Twoje wulgarne jak i chamskie zachowanie wobec ludzi i czasami mnie, wszystkie akcje które mi robiłeś, zaczynąjąc od sceny zazdrości po bójki, Twoje nocne melenże z kumplami, które kończyły się zawsze tak samo, dzwoniłeś przepraszając za swój stan i prosząc bym Cię znalazła bo ostatnie co pamiętasz to droga koło komisariatu, Twoje kłamstwa, które zawsze wychodziły w praniu, akceptowałam także twoją obojętność chociaż czasami cholernie bolała, twoje koleżanki z którymi się spotykałeś, jednak nie potrafiłam zaakceptować jednego, tego że znowu wpakowałeś się w to gówno, znowu zacząłeś bakać, doprowadzac się do takiego stanu, że potrafiłeś mnie nie poznać przechodząc koło mnie na imprezie, tego jednego nie potrafiłam zaakceptować, bałam się że weźmniesz trochę za dużo, i że mogłabym Cię stracić /olkin
|
|
 |
|
już porobione ze znajomą wyszłysmy na dwór ponieważ chciała ona zadzwonić do chłopaka "Misiu nie jestem pijana, żaden facet nic mi nie zrobił, bawie się z dziewczynami i nie uwierzysz kogo spotkałam i kto jest obok mnie.. Ola.. tak ta Ola dziewczyna Jego" nogi mi się ugieły nie potrafiłam wydusić z siebie słowa krzyknęlam tylko "koleżanka" po czym próbowałam się jakoś pozbierać żeby nikt nie zauważył jak było to dla mnie ważne../ olkin
|
|
 |
|
dzwoni telefon, wiem, że to on, staram się w głowie myśli pozbierać i chociaż nie mam ochoty z nim gadać to wciskam zielony i kurwa odbieram. słyszę 'przepraszam' , to trudne, to złudne, proszę nie teraz, zrób jeden krok, podejmij decyzje i przestań w końcu kurwa wybierać
|
|
 |
|
Brakuje mi Ciebie. Twoich czekoladowych oczu. Twojego głosu. Twojego słodkiego R. Twojego spojrzenia. Twoich ciepłych, malinowych warg. Twoich rozkmin. Twoich buntów. Twojej nawijki. Twoich tekstów. Twojego mieszkania. Twojej jajecznicy, którą zawsze Ci kradłam. Twojego dotyku. Twoich wystających obojczyków. Twojego marudzenia. Ale nie tęsknię. Od zawsze, perfekcyjnie oszukuję samę siebie. Nie wolno mi czuć.
|
|
 |
|
gdy patrzę teraz na Ciebie, walczę sama ze sobą, bo nie chcę wybuchnąć spazmatycznym płaczem na środku ruchliwego chodnika. zdając sobie sprawę z tego, że nie jestem zbyt idealna byśmy mogli być razem, odpalam szluga i modlę się o nagłą zmianę mojego wizerunku, by być najlepszą, byś chciał, żebym znowu była blisko Twojego serca.
|
|
|
|