|
[2] Przeszła wiele, ciągłe rozczarowania i ból, były nieodłącznym elementem jej życia. Dotarło do niej, jak wiele zmieniło się od ostatnich kilku miesięcy. Czas pędził nieubłaganie, a ona już zapominała co to znaczy ból, wylewane łzy cierpienia. Wypełniona była po brzegi endorfinami. Bazowała na tym. Otoczona była troską, opieką, miłością. Każda komórka jej ciała krzyczała wniebogłosy, kiedy to 25 lutego stała się jedną duszą w dwóch ciałach z osobą, w którą włożyła tyle wysiłku i serca. Uśmiech nie schodzi z jej twarzy, gdy uświadamia sobie jak dobrze jej się żyje. Wystarczy obraz jej oczu, które ukochała sobie od pierwszej wymiany spojrzeń. Tęsknota za nią momentami sięga zenitu. Za jej zapachem, obecnością, głosem, gestami. Jednak wie, że każdy nowy dzień jest dniem przy jej boku. Dniem, wypełnionym po same brzegi jej osobą, od świtu do zmierzchu. Nawet to pieprzone życie na odległość nie jest jej straszne, nie stanowi dla niej przeszkody do chwil uniesienia, bezgranicznie ją kocha.
|
|
|
Uwielbiam zatapiać się w cieple Twoich warg.
|
|
|
Zrozumiałam, że nie chcę nikogo innego.
|
|
|
Dam Ci wszystko czego potrzebujesz, obiecuję.
|
|
|
Wybrałam Ciebie. Z jasnym umysłem, sercem i głową wybrałam Ciebie. Gdybym musiała zrobić to jeszcze raz, też zdecydowałabym się na Ciebie, bez wahania.
|
|
|
Wplotłam palce w jej włosy, tuląc do siebie i trzymając przy sobie, jakby w ten sposób chcąc chronić ją przed każdym czyhającym niebezpieczeństwem.
|
|
|
Chodź ze mną tam i zostaw codzienność, gdzie kończy się świat, zaczyna się wieczność.
|
|
|
Noc z soboty na niedzielę. W tle film, na który żadne z nas nie zwraca uwagi. Ona wtulona we mnie, szepcze monolog o szczęściu z mojej obecności przy niej. Uśmiech nie schodzi z mojej twarzy, gładzę ją po włosach i całuję delikatnie w czoło. Pierwsza wspólna noc. Ani na sekundę nie odstępuje ode mnie choćby na centymetr, boi się, przecież za kilka godzin zniknę. Wtula się mocniej, a po jej policzkach płyną łzy, słyszę jak pociąga nosem. Zaciskam mocno powieki, łzy napływają do oczu. Oddalam się od niej, unoszę palcem jej twarz za podbródek i ocieram jej łzy. Otwiera oczy. Uśmiecham się lekko zatapiając wzrok w jej ślepiach. Muskam delikatnie wargami jej usta i mocno przytulam do siebie, prosząc o nie wylewanie większej ilości łez. Nie pomaga. Staram się być jak najbliżej, nie chcę rozłąki. W końcu usypia, a ja oślepiona blaskiem księżyca rozmyślam o zbliżającym się pożegnaniu. Spoglądam na nią, by upoić się jeszcze jej widokiem tak słodko śpiącej i spojona z jej ciałem, zasypiam.
|
|
|
Pierwsze spotkanie. Pierwsza wymiana spojrzeń, zdań, uśmiechów. Pierwszy dotyk, styk ciał. Pierwsza nieśmiałość i zawstydzenie. Pierwsze łzy tęsknoty, pierwszy pocałunek. Pierwsze wyszeptane 'Kocham Cię'. Wszystko pierwsze, ale jakże prawdziwe i szczere, radosne.
|
|
|
Te onieśmielające mnie spojrzenie i oczy, które nie dawały mi śmiałości, ani odwagi by móc zagłębić się w tej szaro niebieskiej toni, wciąż mi się śnią. Zakochałam się w tych ślepiach, dziś mogłabym już patrzeć w nie godzinami i widzieć w nich własne odbicie.
|
|
|
|