 |
Myślała, że ma kontrolę nad swoim życiem, że nie potrafi zakochać się tak żeby stracić wszystkie zmysły. Tkwiła w tym przekonaniu długo, bo przez 18-ście lat. Później poznała jego. Z żelaznej damy zrobił z niej kobietę uległą. Była na każde jego zawołanie, robiła wszystko czego tylko chciał. Dla niego zrezygnowała z przyjaźni, rodziny. Wyrzekła się własnych wartości. Kiedyś idealna manipulantka, teraz zagubiona we własnym życiu dziewczyna. Zostawił ją z bagażem wyrzutów sumienia, wspomnień i bólu. Jej świat legł w gruzach. Nie było już jej. Została tylko powłoka którą ludzie nadal nazywali jej imieniem. Tłumaczyli jej, że się zmieniła. Nie rozumieli jednak jednego- że ona przestała istnieć. /madulekx3
|
|
 |
Kochała go nadal. Mimo tego co zrobił i kim jest. Pamiętała nadal każdą chwilę, każdy gest i słowo wypowiadane z jego ust. Dobrze wiedziała, że nigdy już nie będzie jak kiedyś. Nie widzieli się już dwa miesiące. Mimo to kiedy tylko zamykała oczy nadal czuła jego zapach i obecność. Nie potrafiła już normalnie funkcjonować. Nie dopuszczała do siebie innych mężczyzn chociaż nigdy nie narzekała na brak powodzenia. Po prostu żaden z nich nie był nim, a właściwie tylko jego potrzebowała nadal. /madulekx3
|
|
 |
To fakt, czasem jeszcze za nim zatęsknię, zapłaczę za tym co było, powspominam, spalę paczkę fajek z żalu. Ale to nic. Z dnia na dzień przechodzi mi coraz bardziej. Z dnia na dzień jestem coraz bliżej wolności, której tak teraz pragnę. Miłość to wyrok, który ludzie wydają na siebie ze strachu przed samotnością. /madulekx3
|
|
 |
Miłość to wyrok który ludzie wydają na siebie ze strachu przed samotnością. /madulekx3
|
|
 |
Nie wiem co Ci powiedzieć. Z jednej strony cieszę się, że jakieś tam uczucia żywisz wobec mnie, a z drugiej to jest dla mnie niezrozumiałe. Właściwie jesteśmy dla siebie w tej chwili tylko emocjami które przekazujemy za pomocą liter. Nie wiemy jaki mamy głos, jak się zachowujemy, jakie mamy gesty, Nie da się tęsknić za skrawkiem emocji. /madulekx3
|
|
 |
Przez klatkę piersiową przebiega dziwny powiew... tak pusta jest.
|
|
 |
Potrząśnij mną i obudź mnie w końcu, kochanie. Widzisz, że nie śni mi się nic dobrego, widzisz jak z niepokojem mrugam powiekami. Muśnij lekko moje wargi, zawsze mnie to budzi. Zrób to. Kochanie, co się dzieje? Usłysz mnie. Proszę. Zaczynam się bać. Trzęsę się i tak bardzo się boję, bo ta sytuacja wydaje się tak cholernie realna, rzeczywista. Cholera, coś płynnego przesuwa się po moim policzku... skapuje na jedną ze stron książki. To nie jest sen, Kochanie, prawda? Naprawdę nie mogę krzyczeć, naprawdę siedzę tu w środku nocy, nie mogę spać, oddychać i tęsknię ze świadomością tego, jakim błędem było zaufanie Ci i przede wszystkim oddanie własnego serca.
|
|
 |
Zamówmy jakieś chińskie jedzenie na wynos i weźmy ze sobą to białe opakowanie, i nawet nie bierzmy sztućców, i idźmy do parku, nie musimy nawet siadać na ławce, wystarczy nam kawałek zroszonej trawy, i usiądźmy, jedzmy palcami czy pakując w to jedzenie całą twarz, i brudźmy się, a potem nawzajem wycierajmy sobie z policzków sos. Bądź tu, patrz na zmianę na mnie i na gwiazdy, uwielbiam jak tak świecą Ci się oczy. Chodź, chcę tego chrupiącego kurczaka, i Ciebie, i obiecuję, że to będzie najbardziej romantyczna kolacja naszego życia zwieńczona najlepszym seksem na tym chłodnym powietrzu, bez zasad, bez pamięci o świecie - nasz punkt widzenia ograniczy się tej nocy do nas jedynie, do nas nawzajem, obiecuję.
|
|
 |
Głęboko wydycham powietrze odchylając się. Napotykam na przeszkodę. Mięśnie lekko drgnęły. Przez chwilę opieram się tyłem głowy o Twój brzuch i wysoko podnosząc wzrok obserwuję Twoje ciemne spojrzenie. - Nie strasz mnie, proszę - rzucam, uśmiechając się. Poprawiasz moje dłonie na sprzęcie, zaciskasz je na rączkach. - Mocno. Jak obsuną Ci się palce, to będzie nokaut - stwierdzasz świdrując mnie wzrokiem. Kolejne powtórzenia są perfekcyjne. Stój tu, nie ma lepszej motywacji od Twojego uśmiechu.
|
|
 |
Obiecuję, że pośród tych ubrań, kilku toreb, portfela, dokumentów, masy notatek, chusteczek, resztek jedzenia, książek znajdę miejsce dla Ciebie w moim łóżku.
|
|
 |
A teraz zgasimy światło i do rana nie będziemy mieć żadnych zmartwień, a rano, jeżeli nam się zechce postaramy się o nowe. Dobrze?
|
|
 |
Nie smuć się z powodu ludzi. Oni kiedyś umrą.
|
|
|
|