 |
delikatnie sunął dłonią po moim udzie jednocześnie przewiercając mnie tym cudownie morskim spojrzeniem. kręciłam niemo głową, nie skłonna do jakichkolwiek wyjaśnień. nachylił się ku mnie, próbując pocałować. mimowolnie odsunęłam się kawałek, kładąc Mu palec wskazujący na dolnej wardze. - w moim życiu nie ma miejsca na miłość, zrozum proszę. - wyszeptałam powoli, raniąc Go każdą kolejną literką. oddał mi swoje serce, a ja właśnie bezdusznie, bez skrupułów rozerwałam je na kawałki.
|
|
 |
już myślałam, że wszystko odnalazło swój kres, poukładało się we wręcz pedantyczny porządek. myliłam się. w chwili w której rzekomo byłam przekonana o Jego stałych uczuciach względem mnie - zdałam sobie sprawę, że nigdy nie będę najważniejsza. był ze mną, trzymał za rękę, całował, przytulał, rozmawiał, dzwonił na dobranoc i pisał słodkie wiadomości na dzień dobry, ale w Jego sercu wciąż była zupełnie inna osoba. nie zapomniał.
|
|
 |
kocham to niebiańsko szmaragdowe spojrzenie pełne miłości, którą mnie darzy. kocham te dłonie wciąż gubiące się na moim ciele w tak perfekcyjny sposób. kocham ten drżący głos, gdy mówi o swoich uczuciach. kocham Go. całego, wzdłuż i wszerz, z wszelkimi defektami. kocham za każdą rozmowę, tą zupełnie poważną, jak i tą pełną żartów. kocham za każdy uśmiech ze specjalną dedykacją dla mojej osoby. kocham za bezapelacyjną obecność, kiedy tylko jej potrzebuję. kocham... bo śnieg. bo nie ma słów, które opiszą w pełni to, co rozrywa moją klatkę piersiową i nie pozwala spać po nocach.
|
|
 |
usiądźmy przy dwóch kubkach gorącego kakao, z których wciąż będzie unosić się para. przewiercajmy się spojrzeniem, pełnym wyrzutów, pretensji i nienawiści. opowiem Ci wszystko od samych podstaw. poznasz uczucie, które dawniej płynęło wprost z mojego serca w Twoim kierunku. przypomnę Ci. nigdy nie pozwolę na zapomnienie - perfidne wyrzucenie mnie z podświadomości. będę patrzeć jak Twoja osoba definitywnie zanika, zaatakowana przez tęsknotę.
|
|
 |
nie był całym moim światem. nigdy nie oświadczałam, że bez Niego, sama, nie potrafię istnieć. kiedy pytano mnie czy jest najważniejszy, pokręcałam lekko głową, mówiąc, że o wiele bardziej liczą się dla mnie przyjaciele i rodzina. wszyscy uważali mnie za skończoną kretynkę bez krzty rozumu, a ja po prostu byłam ostrożna. zabezpieczałam się przed maksymalnym uzależnieniem, nie pokochałam Go całymi siłami. robiłam wszystko, żeby teraz, kiedy Go nie ma, nie cierpieć.
|
|
 |
nie musisz grozić każdemu kto się do mnie zbliży. nie chcę, żebyś stał ciągle u mojego boku, i pilnował, aby nikt choć mnie nie drasnął. jedynie... czuły pocałunek w czoło. to wystarczy.
|
|
 |
bezproblemowo zasypiam. całonocne wpatrywanie się w księżyc to zwyczajne hobby.
|
|
 |
brakuje mi gorących dłoni ogrzewających moje przemarznięte policzki. Jego dłoni.
|
|
 |
absurd. człowiek, który dawniej był całym moim życiem, którego zapewniałam o swoich ogromnych uczuciach, od którego pocałunków byłam bezapelacyjnie uzależniona, a Jego spojrzenie potrafiło w ułamek sekundy zmiękczyć mi kolana - dziś jest mi zupełnie obcy. rozmawiam z Nim, nie wyczuwając już tej magicznej nutki, w tonie Jego głosu. dotykam Jego ramienia i nie czuję przyjemnych dreszczy na dłoniach. niby nie kocham, ale serce nadal krwawi. tęskni. tęskni za osobą, której już nie ma, bo z biegiem czasu poddała się.
|
|
 |
nie zaliczasz się do osób, które dopuszczam do swojego życia. nie biorę sobie Twojego zdania do siebie, i nie zamierzam stosować zmian, które mi proponujesz. nawet dogłębnie ich nie analizuję i tego się za każdym razem trzymajmy, bo wierz mi, że nie znoszę osób z fałszywą troską, którym zależy tylko na podłapaniu nowości z mojego życia, tudzież spraw sercowych.
|
|
 |
nienawidzę oddychać. nienawidzę tego, jak ludzie są od tej czynności, zupełnie uzależnieni i jak jest im potrzebna do przeżycia. nienawidzę wciągać tego cholernego powietrza do płuc, co mimowolnie rozrywa mi klatkę piersiową. każdy wdech boli. w powietrzu już nie unosi się Twój zapach. ta mieszanka bezapelacyjnie przestała być dla mnie odpowiednią.
|
|
 |
klaser to miejsce na znaczki. album na zdjęcia pokazuje nam stare, niekiedy wyblakłe już, fotografie. a moje serce? to ten organ, w którym z nieskazitelną perfekcją poukładane są Jego oddechy.
|
|
|
|