 |
cóż za pogoda, może pójdziemy na spacer, żono? złapać trochę słońca, podelektować się tych kwiatów wonią
|
|
 |
o wszystkim i o niczym piszę pięć po pierwszej, pewnie po to żebyś mówił, że to kiepskie, ale jebać Cię, do wszystkich co widzieli mnie na dnie, TAM JUŻ NIE MA MNIE
|
|
 |
tamten z tą, tamta z nim, a ja znowu solo, flaszkę w dłoń, blanta w pysk, czerwone Marlboro
|
|
 |
dziś mam dziewięć żyć i mam siedem dych na wieczór, kupię szlugi, pewnie flachę i spróbuję znów nie zapić się, nic nowego, powiesz chciałbym nic tam nie czuć
|
|
 |
Ty lepiej się jebnij w ten łeb, potem klęknij i weź
|
|
 |
wyszło jak wyszło, dla mnie to logiczne. przez jedną pizdę, co miała oczy śliczne, przez to, ze kiedyś pomyliłeś priorytety, niestety, choć farta życze dalej Ci na wieki
|
|
 |
ile razy ci mówiłem dawaj ze mną? Ty mówiłeś mordo mi to wszystko jedno, na pewno dzisiaj żałujesz i w brodę sobie plujesz, za nic Cię nie przepraszam za nic Ci nie dziękuję
|
|
 |
dziś, to już. nie to co było między nami wtedy
|
|
 |
"Obudź się. Ja zbudzę Cię ze snu. Teraz śpij. Masz czas. To śmierć kliniczna. Fizyczna. Psychiczna. Śpij!"
|
|
 |
i o jest tunel, spacerujesz nim swoim rozumem, szczurze ryje ryją w gównie. nic co ludzkie - trudne.
|
|
 |
na twarzy blada, reszta bardziej latino, pod okiem blady siniak, coś jak tygodniowe limo
|
|
 |
szeroki strumień, czegoś takiego nie widział nikt, i nie ma nic złego w tym, że nie rozumiesz o co ten krzyk
|
|
|
|