 |
jebać to, idę na melanż, piję na smutno, nie mam wcale ochoty
|
|
 |
waliłem pod nią drin za drinem, miałem adrenalinę, tak zagadać się wstydziłem
|
|
 |
żyjesz tutaj dla niej to i dla niej będziesz zdychać
|
|
 |
jesteś zwykłym śmieciem mój niedzielny przyjacielu, kolejna znajomość środkiem w dążeniu do celu
|
|
 |
chęć posiadania bierze gore to pokerowa twarz jebany szuler ciągle gra i knuje aż bladź zgarnie cała pule wycina numer ty myślałeś, że to brat on wciąż będzie zmieniał skóre bo kocha tylko hajs
|
|
 |
gdy teraz patrzę w twoje oczka małe, chcę dać nam takie jutro jakiego sam nie miałem
|
|
 |
pytasz mnie o jutro, mam coś więcej niż nic, masz coś do mnie to zamknij za sobą drzwi i mordę
|
|
 |
nie martw się nasze życie, nasz cel, ich frustracja, zawsze z tobą, za szczere słowo ogień
|
|
 |
jestem z tobą, nawet gdy obok Ciebie tu nie ma
|
|
 |
kiedy powiedział jej, że miał na drugą zmianę do roboty, wczoraj, dlatego nie zadzwonił do wieczora, i może w tym było prawdy trochę bo miał na drugą, ale nie zmianę tylko ochotę
|
|
 |
wolę słuchać siebie sam, kiedy widzę ich moje słowa są dla nich głuche
|
|
 |
i znów, nie wiem czy wierzyć mu bo zawsze jak przyjeżdża na balkonie kopcicie we dwóch
|
|
|
|