 |
Nikt go nie kochał, miał cel, ale nigdy nie dotarł //Bonson
|
|
 |
Nie był sam i miał kogoś kto też pił, bał się, bo samotność była drogą do śmierci.. //Bonson
|
|
 |
To smutne, zabiła ich ulica i miłość. I przez to nic już nie będzie jak było. //Bonson♥
|
|
 |
Jak spotkasz ich pozdrów i spytaj jak żyją, bo łączyło nas więcej niż przyjaźń i piwo //Bonson
|
|
 |
Coś pękło, kiedy przyszła codzienność, i wiesz co, zaczęli żyć na odpierdol. //Bonson ♥
|
|
 |
Wpadał z nią, pił, znał umiar, ona miała czuć się dobrze, on miał czuwać. //Bonson
|
|
 |
Mówił że by za nią umarł, kurwa nigdy nie widziałem, żeby ktoś się tak rozumiał. //Bonson ♥
|
|
 |
Miał plany i szczęście i ego tak wielkie, że przyznać się do porażki byłoby przekleństwem. //Bonson ♥
|
|
 |
Niby pękam, niby jest mi obojętne. Nazwij ją jak zechcesz. //Bonson
|
|
 |
Niby pękam, niby jest mi obojętne. Niby kocham ją do dziś. Chociaż zdradza mnie codziennie. //Bonson ♥
|
|
 |
Cios za ciosem, któryś znów ją puścił w tłumy. Zarobił na niej krocie, ona znów tu wróci brudzić. //Bonson
|
|
 |
Słyszałem gdzieś, ktoś sprzedał ją za grosze. Ponoć jej to nie przeszkadza, częściej teraz ciąga nosem. //Bonson
|
|
|
|