 |
A tamta wóda to jedyny lek na melancholię.
|
|
 |
Bo zakładam tu tenisówki i wypierdalam stąd, co świeże powietrze, ładuję wódę w metrze, ładuję w autobusie,
o Jezusie Chrystusie, chcę uciec, bo mam tu dość, skoczę, mam tego dość co dzień.
Niem wiem co z nią, nie wiem co z nim.
|
|
 |
Triumf inaczej smakuje, kiedy brniesz pod prąd.
|
|
 |
I niech pada deszcz, upada pada grad, wstaje powódź, huragan, wieje wiatr znów, wybuch, lawina, łzy, krew i pot.
|
|
 |
I to wszystko, szczerość mi wystarczy. Jak każdy ambitny, nie poddam się bez walki.
|
|
 |
Ja znam swoje miejsce w szeregu- żołnierz, granat, upadam żeby jednak się podnieść.
|
|
 |
Ale rób tak jak Ci podpowiada serce, mimo wszystko.
|
|
 |
Ale jestem tu przez decyzję i nigdy mi nie wmówisz, że zgubiłem ambicje.
|
|
 |
A mam do udowodnienia jeszcze sporo.
|
|
 |
Mogę pójść, gdzie chcę teraz, Bo jak wtedy tak dziś nie szukam zrozumienia.
|
|
 |
Czujesz? Pierdol co mówią inni.
Uważaj na tych co wchodzą Ci w dupę jak stringi.
|
|
 |
Sobie obiecałem, że każdy kolejny kawałek ma być skokiem wyżej, jak Icy Tower, bez wersów na pałę.
I co, chcieć to móc, mam ten luz, w przeciwieństwie do tych, którzy nawijają, że skrzywdził ich Bóg.
|
|
|
|