 |
Garścią słów nie pogardzę choć ciszę wielbię bardziej.
|
|
 |
Teraz się baw i korzystaj z życia a potem się stykniemy i weźmiemy ślub.
|
|
 |
Postanowiłem zostać w łóżku do południa. Może do tego czasu szlag trafi połowę świata i życie będzie o połowę lżejsze.
|
|
 |
głupia dziewczyno, wyobrażasz sobie niestworzone rzeczy, a potem zawsze się rozczarowujesz.
|
|
 |
Boże mój, czemu bawią się tak?
W imię czego niszczą mój świat?
I nadzieję na następny dzień
I wiarę...
I wiarę w sens.
|
|
 |
Kolorowych koszmarów, skurwysynie.
|
|
 |
Chodzę, mówię, śmieję się, czytam, bawię się, myślę. Ale to nie tak. Zawsze przychodzi moment, w którym coś mnie nagle uderza, że mało nie zwala mnie z nóg. Jakaś porażająca, nagła świadomość niepełności, niekompletności, pustki.
|
|
 |
Tysiące przejść, niepewności, załamań. Ciągła prowizorka, tymczasowość, byle do jutra.
|
|
 |
Co u mnie? Jak zwykle. Coś się sypie, ktoś się kłóci, ktoś się czepia. Ktoś przychodzi, ktoś odchodzi, ja zostaję.
|
|
 |
Pamiętam wszystko, choć nie chce pamiętać . Nie chce pamiętać, choć nie żałuję . Nie żałuję, choć powinnam . Nie powinnam, lecz ciągle wspominam . Wspominam, choć wolałabym zapomnieć . Wolałabym zapomnieć, bo to boli . To boli, bo nie rozumiem jednego : Dlaczego ?.
|
|
 |
Jest we mnie teraz coś, co w każdej chwili może wybuchnąć łzami.
|
|
 |
Te momenty, gdy siedzimy osobno, pół podłogi, jedno krzesło, ściana. Odległości to śmieszna sprawa. Czasami pół słowa to za dużo. Część imienia. O jedną ósmą ramienia za daleko, za blisko. Połowa języka. Połowa stopy. Blisko, daleko, bliżej, dalej, za blisko, za daleko, za późno, za wcześnie. Odległość opisywana czasem. Mam do ciebie dwie minuty stopami. Mam do ciebie osiem uderzeń serduchem o żebra. Mam pół języka, druga połowa się gdzieś w tobie już zgubiła. Poszukam palcami, zacznę od pleców, od brzucha, zacznę od piersi. Znajdę. Może ugryź, ból mnie poprowadzi, ból mnie uśmiechnie, ból zacznie się wspinać po nerwach, jeden impuls za impulsem, korale, nitka, uśmiech, ból.
|
|
|
|