 |
leżąc wieczorem, z wzrokiem wbitym w sufit, z myślą że nic się nie zmieniło, że nadal ten sam ból w środku, budzi się, przypomina o sobie.
|
|
 |
moje uczucia rozdarte pomiędzy otchłanią rozczarowań. pomiędzy wszystkim, pomiędzy niczym.
|
|
 |
od początku mówiłeś, że wygląd wiele dla ciebie znaczy, nie przeszkadzało mi to, starałam się po prostu wyglądać jak najlepiej się da, by nikt inny nie mógł zawrócić ci w głowie. teraz, w starym dresie i znoszonej bluzie brata, z rozmazanym tuszem odchodzącym razem z łzami, niechlujnie związanymi włosami..widząc mnie taką najlepiej zobaczyłbyś krzywdę jaką wyrządziłeś.
|
|
 |
już nie długo odpocznę od tego miejskiego syfu , wypierdolę jak najdalej , zostawię wszystko i wszystkich .
|
|
 |
zadzwoniłbym do ciebie ale wiem, że tego nie chcesz.
wybełkotał że cię kocham tu jest źle i serio tęsknie ..
|
|
 |
życie tu to czasem piekło, nie wiem jak jest w niebie.
|
|
 |
wiem mogę skonać i zabrać tą samotność ze mną,
czasem myślę czas dorosnąć albo czas się cofnąć w ciemność.
|
|
 |
to nie jest koniec i nawet jeśli nie wiem co to jest,
to nie pozwolę nam zamknąć powiek.
|
|
 |
i nie przypominaj więcej, że nas nagli czas.
ja ciągle wracam, choć mówię, że ostatni raz.
|
|
 |
już nie umiem się smucić, umiem się wkurwiać,
umiem ranić dupy i umiem grać na uczuciach.
|
|
 |
nie narzekam bo fruzie wolą optymistów.
|
|
 |
nie wybierać stu cyfr, nie szukać pereł.
trochę szczęścia dla ciebie to już w chuj za wiele.
|
|
|
|